Długo zastanawiałem się nad pierwszym zdaniem tego tekstu. Chciałem, aby miało wydźwięk mówiący o coraz większym wyrafinowaniu oszustów. Jednak to jest cholernie nieodpowiednie słowo. Wyrafinowanie? Nieeeeee. To jest zwykła kurewska bezczelność. Która przekracza wszelkie normy i granice. W ostatnim czasie sięga tak daleko, że osoby nie będące w tematyce trykotów, są zupełnie bezbronne. Do tego stopnia, że nawet nie mają szansy zorientować się, że zostali oszukani.
Umysłowe zjeby, którym w życiu brakuje chociażby krzty moralności, wpadły na nowy pomysł. Ich nieświadome niczego ofiary mają zrefundować koszty pozyskania oryginałów dla samych oszustów. Aby jednak nie miały szansy się zorientować, to oszuści… przeczepiają oraz przeszywają metki ze swojego oryginału do kupionej podróby. Tak oto spod ręki fajansiarzy wychodzą podróbki z oryginalnymi metkami!
Nie da się zostać ekspertem w rok. Nie w tematyce koszulek piłkarskich. Ba! Z reguły nie chcemy specjalizować się we wszystkim, gdyż jest to po prostu niemożliwe. Zatem nie dziwi mnie fakt, że ludzie szukają najprostszych sposobów na rozwiązywanie problemów. W świecie koszulek piłkarskich są to między innymi metki oraz znajdujące się na nich numery katalogowe. Znakomita większość sprawdza zatem, czy koszulka którą otrzymał ma „dobre metki i poprawny numer”. Nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, to świetne podejście, które oczywiście czasem się sprawdza. Co jednak gdy trafisz na oszusta, który przeszył oryginalną metkę do fejka?
Wtedy nie posiadając doświadczenia, jesteś bezbronny. Myślisz, że dostałeś super trykot. Ba! Być może potwierdzą Ci to inne osoby. Będzie to jednak tak trafna diagnoza, jak leczenie się w Google, a nie u lekarza. Znam takich i w teorii często mają zawały, albo od razu raka… Ale na całe szczęście potem kupują witaminę C, która jak się okazuje jest nieodkrytym medycznym cudem i wyleczy ze wszystkiego. Czy to przypadek, że lekarze nie udzielają specjalistycznych porad w sieci? Właśnie dlatego miej dystans do tego, co piszą „internetowi specjaliści”. Także do mnie rzecz jasna, bo prawdopodobnie taką osobą dla Ciebie jestem.
Są takie miejsca, w których (na szczęście) mnie nie lubią i tam pod jednym postem 91 osób napisało chłopakowi, że koszulka którą kupił jest oryginalna. Był to sztos, więc wzbudził potężne zainteresowanie. Mnóstwo komentarzy, reakcji i podbić. W teorii. Bo w praktyce była to szmata z przeszytymi metkami. Gdy jako pierwszy napisałem że to jest podróba, zebrałem kilkadziesiąt szydzących z mojej osoby komentarzy. Szkoda tylko tego chłopaka, który wtopił grubą kasę na szmaciankę, bo… po czasie odezwał się do mnie. Dobra średnia wypłata poszła w krzaki. Natomiast sprzedawca, czyli oszust, wyparował.
Ta sytuacja pokazała mi jak potężnym problemem stała się podmianka metek na oryginalne w podróbach. Skoro znakomita większość osób opiera się tylko na nich… to w banalnie prosty sposób cwaniacy mogą mieć oryginał dla siebie za darmo. Albo nawet na tym jeszcze zarobić. Schemat nieudaczników jest prosty – kupują oryginał, następnie zamawiają ten sam model podróby, wypruwają metki z obu i te oryginalne wszywają w podróbkę. W skrajnych przypadkach, na takim myku potrafią mieć dla siebie oryginał i jeszcze zarobić kilka tysięcy złotych na jednej transakcji.
Jak to możliwe? Właśnie to Ci pokaże w tym tekście. Przedstawię pięć konkretnych przypadków tego typu oszustwa. Zacznę od banalnych przykładów i wraz z kolejnymi będę pokazywał coraz to trudniejsze przypadki. Oczywiście… tak jak wspomniałem wcześniej, nie będę bawić się w „internetowego eksperta”. Dlaczego? Czasem nie da się wykryć podróby nie mając jej w ręku, tym bardziej jak ma oryginalne metki a cwaniaczek specjalnie nie zrobi dobrych zdjęć. Dlatego zebrałem takie przykłady, w których da się złapać oszusta na ewidentnym błędzie. Zobacz jakie popełnili.
Leń śmierdzący
Pierwszy przypadek jest zupełnie lajtowy. Oszust poszedł po najmniejszej linii oporu. Rzuć okiem:
Koszulka to zwykła szmata. Nic nie warty fejk i to nie podlega żadnej dyskusji. W środku typowa wszywka dla podróbek z lat 2018-2020 dla Adika, czyli numer katalogowy domowej koszulki reprezentacji Kolumbii z mundialu 2018. Jednak papierowa etykieta na żyłce jest jak najbardziej oryginalna i pochodzi od legitnego trykotu. Jeżeli ktoś spojrzałby tylko na nią to… uznałby, że ten szmatex jest oryginalny.
Jako ciekawostka – Adidas nie stosuje takich żyłek jak ta pokazana na zdjęciu. Po pierwsze żyłka jest za krótka. To typowe dla najtańszych aliexpressowych gówien, która można zamówić dosłownie za kilka złociszy. Po drugie, jest biała. Adidas w tamtym sezonie w koszulkach dla zespołów które zaliczał do swojej elity, używał przezroczystych. Po trzecie, zakończenie żyłki jest zbyt wielkie. Po czwarte, jest zapięta na odwrót – wchodzi od frontu metki, a nie od jej tyłu. Po piąte… przechodzi przez jedną dziurkę za dużo. Oznacza to, że ta metka bez dwóch zdań została przeczepiona z oryginału do tego fejka.
Zobacz ile błędów ten zjeb popełnił przy najprostszej czynności. Jeżeli naprawdę się na czymś znasz to jesteś w stanie wypunktować kogoś za coś, na co on nawet nie jest w stanie wpaść. Problem polega na tym, że trzeba jednak znać standardy danych producentów z danych lat i… z danego regionu dystrybucji. Dlatego wspomniałem Ci o tym w ramach ciekawostki, a nie wyznacznika, który możesz wziąć sobie do serca i stosować jako regułę. Pisałem już, że w rok nie jest się w stanie posiąść wystarczającej wiedzy, aby znać detale i szczegóły setek, o ile nie tysięcy, przypadków? 😉
Mam IQ niższe niż rozmiar buta
Czy tylko ja tak mam, że spotykam w swoim życiu ludzi tak… że nawet słownik nie potrafi podać mi wystarczająco dobrego określenia na ich opis? W tym celu wymyśliłem sobie powiedzenie, że taki ktoś ma niższe IQ niż rozmiar noszonego buta. I… nie no, tu nie ma co komentować. Sam popatrz.
W ogłoszeniu oczywiście że oryginał. Tak jak wszyscy w więzieniu siedzą za niewinność, a winni ich wsadzili i są na wolności. Kupiony za 90 ojro. Cena specjalnie podana, co by podjarać nieświadomą ofiarę. Niech wpadnie w euforię, że ktoś wydał 90 ełrusów tylko po to, aby sprzedać za jakieś 50€. No bo wiesz… okazała się za mała, więc zamiast zwrócić, to lepiej sprzedać za 40€ mniej. Jakby inaczej. No kto by wpadł na zwrot lub wymianę na rozmiar większą? Może tylko geniusze z NASA?
To pierwszy punkt tężyzny mózgowej naszego „inteligentnego inaczej”. Popatrz na resztę zdjęć:
Potrzebowałem pomocy, aby wstać z podłogi, gdy zobaczyłem ostatnie zdjęcie. Na pierwszym planie oczywiście oryginalna etykieta z wcześniej wspomnianą ceną. Jednak mistrz drugiego planu rozbawił mnie do łez. Bo jest to oczywiście najbardziej ordynarna metka z podrób jaką kiedykolwiek świat widział w koszulkach z logotypem Adidasa! Gdy w pierwszym rzędzie widzisz P95985, a poniżej ADIDAS JSY to wiedz, że patrzysz na fejka.
Przyznaj, że trzeba być skończonym debilem, aby zrobić takie zdjęcie. Gdy kiedyś ludzkość dotrze na Marsa, to odkryją, że głupota tego typa już tam była, a nawet zdążyła się zadomowić. Jestem ciekawy kto mu powiedział albo gdzie przeczytał, aby kupić sobie oryginał, a następnie zredukować sobie jego koszty wciskając komuś podróbę udając, że ktoś dostanie oryginał. Nie wierzę, że tak płytki typ mógł na to wpaść samodzielnie.
Próbował, ale chyba nie czytał moich artykułów
Przejdźmy w końcu do oszustów, którzy wygraliby umysłową potyczkę z Waldusiem Kiepskim. Chyba. Chodź, zobacz na czym wtopił.
Mamy tutaj foteczkę meczowej wersji Juventusu. Technologia Climachill, z drugiej strony naszywka authentic. Termotransfer w wykonaniu logotypu producenta i herbu klubu. Co tam mówią metki? Numer katalogowy DW5456 na papierowej etykiecie. Tak samo na wszywce. Klepniesz go w Google to wyskoczy właśnie taka meczówka Juve. Znakomita większość na tym by poprzestała, myśląc, że ma oryginał. A więc, jeżeli sprawdzasz tylko metki, to… sprawdzaj też, czy nie są przeszywane 😉
Nagminnie w necie widzę „kod się zgadza, więc legit”. I fakt, same metki są oryginalne. Nie ma w nich nic podrobionego. Pochodzą od Adidasa. Zarówno ten kartonik na żyłce, jak i wszywka w kołnierzu. Nie oznacza to jednak, że trykot jest legitny. Bo nie jest. To zwykła podróba. Kolejna szmata.
Czy jest coś, co Cię w tej koszulce zaniepokoiło? Bo powinno, jeżeli czytasz moje artykuły. A dokładnie mam na myśli ten:
Czym jest niekomercyjna wersja meczowa? (klik)
Chodzi o liczbę 7 w kołnierzu. To niekomercyjny rozmiar Adidasa. W tym grają piłkarze Juve. Jednak takie sztuki nie trafiają do otwartej sprzedaży. Kibic może sobie kupić wersję meczową, ale będzie ona miała standardowe literowe oznaczenie rozmiaru. I spójrz, że na papierowym kartoniku, rozmiar to L. Zaś numer DW5456 pochodzi właśnie od komercyjnej (sklepowej) wersji. I tu jest wpadka oszusta.
Frajer przeszczepił metki od komercyjnej wersji meczowej do niekomercyjnej. Zwróć uwagę, że wszywka jest ewidentnie przyszyta:
Teraz jeżeli masz jakieś koszulki wyprodukowane przez Adidasa, weź je do ręki i zwróć uwagę w jaki specyficzny sposób niemiecki producent wszywa je w trykoty.
Pytanie brzmi – co jeżeli przeczepiłby ją do podróbki komercyjnej wersji meczowej w odpowiednim rozmiarze? Wiesz ile osób sprawdziłoby metki i pomyślało, że mają oryginał? Nie rób tak. Zapamiętaj, że nie istnieje żadna cecha, która jest w stanie w 100% potwierdzić oryginalność. Poprawny numer katalogowy to dopiero wstęp do sprawdzania oryginalności. Początek. Zielone światło na początku wyścigu.
Ibra kadabra, czy Ibra fejkabra?
Zlatan to silna osobowość, która w mediach kreuje jeszcze silniejszą. Jedni go kochają, a drudzy nienawidzą. Do których należę? Do tych, którzy potrafią rozpoznawać jego oryginalne trykoty 😉
Koszulki Szweda są pożądane. Mam wrażenie, że to jedna z najczęściej podrabianych person z Serie A. Pewnego razu trafiłem na taki oto majstersztyk:
Pomyślałem sobie, a klepnę ten numer w Google, bo wygląda mi podejrzanie dobrze. Sezon 10/11 i P na początku. Pamięć mi podpowiadała, że jakoś tak to wtedy tam wyglądało. Faktycznie, to poprawny numer dla tego modelu. Patrzę się więc w te zdjęcia, widzę że to co na nich jest wygląda jak ścierwo i niedowierzam. Aż tak by zdupczyli domówkę Milanu? Obstawiłem, że to nie w stylu Adidasa i zacząłem niuchać.
Nadruk na plecach za mały. Herb jakby ktoś na nim specjalnie siedział. Jak to jest owal, to ja świętym jestem. Literki w logotypie producenta gięte jak zbrojenie przez podchmielonego Zdziśka. Kółeczko w dolnej części koszulki odpadnięte, a uwierz mi, że one mocno się trzymają. Prędzej by nadruk zszedł z pleców. A co do sponsora na klacie, to klej jest krzywo nałożony pod litery. Jak to miałoby kosztować ponad 3 stówki, to za 3 dychy na każdym bazarku lepsze koszulki bym znalazł.
I teraz najlepsze. Patrzę sobie w neta na fotki z sezonu 2010/11 i… logo Adidasa oraz herb Milanu były położone na czarnych pasach. Nie pomiędzy nimi! Przeszukałem masę fot i na wszystkich tak jest. Stwierdziłem więc że zajrzę w spelunę zła i zgorszenia – do handalrzy podjebami. I co? Od razu znalazłem takie szmaty, na których emblematy są pomiędzy pasami.
Kolejny zjeb, który przeszył metkę z oryginału do podróby. I co, sprawdzenie numeru wystarcza, aby sprawdzić oryginalność? ;p
Podróbka za tysiąc dwieście!?
Spokojnie, nie bulwersuj się. Takich są tysiące. Żebyś jednak nie utknął na moim blogu do końca życia, pokażę Ci tylko jedną. O taką:
Masz, obejrzyj ją sobie. To wszystkie zdjęcia, które były w tym poście:
Gdzie oszust popełnił błąd? Prawdopodobnie nie wiedział jakie koszulki od Pumy dostaje AC Milan. W sklepie możesz kupić sobie replikę (za około 4 stówki) oraz wersję meczową (619zł). Tak się składa, że numer z wszywki to właśnie oznaczenie tej drugiej. Spójrz tylko na stronę Pumy:
Natomiast piłkarze, tak jak w przypadku Adidasa i Juve, dostają od Pumy niekomercyjne wersje. Zawodnicy nie biegają więc w koszulkach z takim numerem. Zresztą, zobacz jak krzywo przeszyta jest wewnętrzna metka na wcześniejszych zdjęciach.
Oczywiście, oszustowi nie przeszkadza sprzedawać tej ścierki za ponad tysiaka jako koszulkę używaną w meczu przez piłkarza lub przygotowaną. Ba! Nawet napisał dokładnie z jakiego meczu xD
Żeby było ciekawiej, zarzucę fragment rozmowy z owym handlarzem:
Świat kolekcjonerów jest mały. Serio. Cwaniak był na tyle bystry, że powołał się nawet na rozpoznawalną we Włoszech personę, jeżeli chodzi o koszulki Milanu. Co za problem było więc napisać do Damiano i zapytać?
Jak widać, Damiano nigdy nie miał tej koszulki u siebie. W dodatku przyznał, że ciężko u niego z nabywaniem autografów. Co tu dużo pisać… Złamas zrobił z fejka rzekomą meczówkę i szuka nieświadomej osoby, która da ponad tysiaka za nic nie wartą szmatę.
Właśnie. Co do autografu. Nikt kto ma choć krztę oleju w głowie, nie weźmie autografu na podróbie. To tak jakbyś wziął autograf na zużytym papierze toaletowym. Dlatego jeżeli widzisz podrobioną koszulkę, to najczęściej autograf także jest fejkowy. Osobiście nie jestem miłośnikiem podpisów, więc nie siedzę w tym temacie, ale przebywając z innymi maniakami siłą rzeczy coś tam się dowiem. Jeżeli wszystkie zakończenia liter są grubo pisane, to najprawdopodobniej oznacza to autopen.
To taka maszynka, której wprowadza się wzór podpisu, podkłada na czym ma go skopiować i ona go rysuje. Człowiek nie dociska bowiem flamastra aż do ostatniej chwili, tylko odrywa go kończąc pisać. Stąd też oryginalne autografy nie mają tak grubych i wyraźnych zakończeń. A jakie tu widać? Grube krechy jak cholera. Więc nawet oko laika takiego jak ja jest w stanie poznać, że ten autograf to fejk pisany przez maszynę.
Jak widzisz, sprzedawca łże na każdym kroku. I czeka na nieświadomą osobę, która da mu łatwy i nielegalny zarobek.
A co jeżeli oszust nie popełni błędu?
Dobre pytanie. Pokazałem Ci 5 przykładów, w których oszuści na czymś wtopili. Jednak są i takie przypadki, w których oszuści przeszczepią metki do pasujących odpowiedników, tyle że podrobionych. Co wtedy?
Wtedy jak zatrzymasz się na sprawdzeniu numerów, to zapłacisz za fejka. I zostaniesz z bezwartościową szmatką. Dlatego od pierwszego artykułu tej serii piszę: nie ma takiej cechy, która w pojedynkę da pewność co do oryginalności. Jedną rzeczą, tudzież cechą, nie potwierdzisz oryginalności. W drugą stronę potrafi to działać. Jedna cecha jest czasem w stanie od razu wskazać podróbkę. Zwróć uwagę, że użyłem słowa czasem, co oznacza, że nie zawsze. Bo jeżeli jesteś moim stałym czytelnikiem, to widziałeś już przykłady, że oryginalne koszulki potrafiły mieć… błędne numery katalogowe.
Nauka rozpoznawania oryginalności to lata spędzone z trykotami. Nie da się połknąć tabletki, dzięki której nagle nauczysz się dziesięciu języków obcych i będziesz się nimi posługiwał jakby były Twoimi rodzimymi językami. Tu także nie nauczysz się rozpoznawać oryginalności dziesiątek producentów, którzy w różnym czasie stosowali różne technologie, rozwiązania i standardy. Nie wymagaj tego od siebie, jeżeli wszedłeś w świat koszulek piłkarskich stosunkowo niedawno. Jeszcze kilka lat i zaczniesz ogarniać 😉
Na tę chwilę zapamiętaj, że poprawne numery katalogowe to dopiero początek sprawdzania oryginalności. Jeżeli czegoś nie wiesz, to pytaj. Tylko nie wal do mnie na priv, bo i tak Ci odpiszę, abyś zadał pytanie na mojej grupie na FB: Oryginalne koszulki piłkarskie:
Grupa Facebook Oryginalne koszulki piłkarskie
Gdy mam czas, to właśnie tam się udzielam. Wtedy wiedza pozostaje dla większej liczby osób, niż tylko na prywatnej konwersacji.
Zdaję sobie sprawę z tego, że „fejsbukowi eksperci” piszą „legit” po tym, jak zobaczą numer katalogowy i wpiszą go w Google. Jednak widzisz, że to nie jest dobra praktyka i gdy będziesz tak robić, to prędzej czy później zapłacisz za podróbę. Pod jedną z powyższych koszulek także było grono osób twierdzących, że wszystko jest w porządku, bo… no przecież numer dobry ;p
Świat Koszulek Piłkarskich
Chyba, że koszulki będziesz kupować w sklepie, którego jestem właścicielem. Wtedy nie musisz nic sprawdzać, bo ja to robię. Daję Ci pewność, że dostaniesz oryginał. A to czy można mi zaufać… oceń sam, po tym jaką wiedzę daję Ci w swoich artykułach 🙂
Stwórz swój własny Świat Koszulek Piłkarskich! (klik)
Irytują Cię oszuści?
Mnie tak. Nie lubię oszustwa i frajerów, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko. Moją misją jest edukacja. Dzielenie się wiedzą i doświadczeniem. Wierzę w to, że gdy odwalę kawał dobrej roboty, to sam powiesz – stary, flaszka Ci się za to należy! I wtedy wrzucisz na flach… rozwój bloga tyle ile uważasz za słuszne:
Stawiam flachę, bo zasłużyłeś! (klik)
Podziel się tym materiałem, bo to cenna lekcja nawet dla doświadczonych osób. Piona! 🙂