2006/07 Away

1
2
3
4
5
6
7
8
Exit full screenEnter Full screen
previous arrow
next arrow
1
2
3
4
5
6
7
8
previous arrow
next arrow
Shadow

Informacje

DrużynaPolska
Sezon2006/07
ModelAway
ProducentPuma
Numer kat.732003-14
RodzajMeczowa

Dla mnie to jeden z absolutnie najlepszych i najpiękniejszych projektów w historii reprezentacji! Na jej froncie nie znalazł się orzeł, tylko husarz. Polska husaria była ewenementem w skali świata. Nie wiem czy wiesz, ale wielu historyków podkreśla, że to jedna z najskuteczniejszych jednostek bitewnych w historii globu! Mogli do niej należeć tylko zamożni ludzie, których było stać na ten przywilej, dlatego składała się głównie ze szlachty. To właśnie w Polsce przekształcono lekką jazdę w ciężkozbrojną konnicę. W takiej postaci była unikalnym zjawiskiem, niespotykanym na polach bitew. Próby odtworzenia husarii przez inne kraje kończyły się fiaskiem. Specyficzny poziom wyszkolenia i taktyki bitewnej zapewniał polskiej husarii niesamowitą skuteczność.

Husarze często byli ozdobieni w skóry groźnych lub egzotycznych zwierząt, takich jak niedźwiedzie czy tygrysy. Do tego charakterystycznym punktem były mocowane do zbroi lub siodła skrzydła. Wokół polskiej husarii narosło tak wiele mitów i legend, że samo pojawienie się na polu bitwy budziło w przeciwniku strach. W wielu miejscach czytałem, że gdy pojawiła się broń palna, strach przeciwnika przed nacierającą husarią powodował, że ci strzelali… byle gdzie, aby tylko oddać strzał i uciec.

Było wiele form i prób tworzenia jednostek, które mogłyby powstrzymać nacierającą husarię. Wymyślono pikinierów z włóczniami dłuższymi niż kopie kawalerzystów. Wtedy to Polacy zaczęli drążyć kopie w środku, aby były puste dla zredukowania ich wagi i dodawać przeciwwagę przy rękojeści, aby husarz mógł nią swobodnie operować. Czego by nie zrobił przeciwnik, Polacy wymyślali na to sposób – jakież to znajome, nie? 😉 Dlatego właśnie polska husaria stała się legendarną jednostką, której nikt inny nie potrafił powielić. Po wielu latach słowo husarz wciąż nierozłącznie kojarzy się z Polską. I Puma dała nam koszulki obarczone przepiękną grafiką husarza, czyli nawiązała do wspaniałych i pięknych historycznie czasów. Pytanie tylko brzmi, czy Polscy piłkarze potrafili w niej stoczyć tak epickie bitwy, jak ta pod Wiedniem?

Reprezentacja miała gdzie się wykazać, bowiem trykoty zostały przygotowane na Mistrzostwa Świata w 2006 roku. W Niemczech kadra mierzyła się z gospodarzami, Ekwadorem oraz Kostaryką. Balonik był pompowany jak przed każdą wielką imprezą – no przecież dwa zwycięstwa i remis z Niemcami są w zasięgu, więc zgarniamy 7 punktów i wychodzimy. W pierwszym meczu Ekwador zamiast punktów dał Polakom dwie bramki i skończyło się 0:2. W meczu o wszystko, przeciwko gospodarzom, prawie udało się wywalczyć remis. Prawie. Niemcy w doliczonym czasie gry strzelili bramkę i wygrali 1:0. Dopiero w „meczu o honor” Polacy odblokowali się i pokonali 2:1 Kostarykę. Pamiętasz kto zdobył obie bramki? Był to obrońca, Bartosz Bosacki, który wstępnie nie otrzymał powołania na mundial, ale w późniejszym czasie zastąpił Damiana Gorawskiego. O zgrozo, to mówiło wszystko o tym turnieju. Był tylko jeden zawodnik, któremu należały się pochwały – Artur Boruc.

Wydawało się więc, że sobie husaria poszarżowała, a teraz czas wrócić na ziemię. Polacy nigdy nie grali na Mistrzostwach Europy, więc w nadchodzących eliminacjach, bo tak beznadziejnym turnieju, nie upatrywano wielkich szans. Miał kto nas w tej grupie wyprzedzić – Portugalia, Belgia, Serbia czy Finlandia. Do tego były Kazachstan, Armenia oraz Azerbejdżan.

Do kadry przyszedł nowy selekcjoner – Leo Beenhakker. Holender miał odmienić wygląd polskiej reprezentacji i stworzyć z niej prawdziwą husarię. No i na początek eliminacji do Polski przyjechała Finlandia, która zamiast zostawić 3 punkty, zostawiła 3 bramki. Finowie wygrali 3:1. Potem przyjechała Serbia i tylko 1:1. Wyjazd do Kazachstanu zakończył się skromnym zwycięstwem 1:0. Po tych trzech kolejkach wyglądało, że środek stawki to maks, co Polacy mogą osiągnąć.

I wtedy nastał ten pamiętny mecz. Tak jak pod Wiedniem nie wierzono, że Europa jest w stanie obronić się przed napływem Imperium Osmańskiego do Europy, tak już nikt nie wierzył w jakiekolwiek szanse z Portugalią. Tam wjechał Jan III Sobieski i odprawił z kwitkiem potęgę, która mogła przejąć Europę. I wtedy Polska zagrała jak prawdziwa husaria, rozgrywając jeden z najlepszych meczów w tamtych latach. Ebi Smolarek dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Polska pokonała Portugalię 2:1, a ludzie przez kilka kolejnych dni dziwili się jak to możliwe, że Grzegorz Bronowicki schował do kieszeni Cristiano Ronaldo ;p

Wtedy narodziła się kadra Leo Beenhakkera. Do końca eliminacji przydarzyła się tylko jedna wpadka – porażka 0:1 z Armenią. Resztę spotkań Polacy remisowali lub wygrywali. Rewanż w Portugalii zakończył się wynikiem 2:2, a Belgowie dwukrotnie musieli uznać wyższość Polaków.Ostatecznie Polska wygrała grupę eliminacyjną gromadząc 28 punktów, przed Portugalią, która zgromadziła ich 27. oznaczało to pierwszy w historii awans na Mistrzostwa Europy. Czyli ta husaria na koszulkach jednak się przydała 😉

Co ciekawe, jeden mecz odbył się w rocznicę bitwy pod Wiedniem, do której w tym opisie nawiązywałem. Oczywiście zastosowałem wielką parabolę i wyolbrzymienie literackie, aby nadać troszkę kolorytu, gdyż zestawienie meczu piłkarskiego z bitwą w której giną dziesiątki tysięcy ludzi byłoby nie na miejscu. Lekko mówiąc. Byłoby kompletnym idiotyzmem. Jednak dzięki temu dowiedziałeś się co nieco o historii Polski, o husarii i dlaczego ten trykot jest tak wspaniały 🙂 12 września 1683 roku to był dzień zwycięstwa Jana III Sobieskiego, pod którego dowództwem między innymi husaria kolejny raz zasłynęła w Europie. 324 lata później odbył się mecz Finalndia – Polska, w którym to Polacy założyli na siebie czerwone wyjazdowe koszulki z husarią. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Mnie cieszy taki zbieg okoliczności w czasie, bo nawet jeśli jest on zupełnie przypadkowy, a pewnie jest, to i tak oddał hołd tamtym żołnierzom. Kilkaset lat później o nich pamiętano.

Z tym egzemplarzem wiąże się jeszcze jedna ciekawostka. To wersja meczowa, którą udało się wyciągnąć z zasobów magazynowych PZPN. Dokładnie taka, w jakiej grali piłkarze. Jej elementy nie są ze sobą zszywane, tylko klejone. Taką ciekawą technologię wtedy zastosowała Puma 🙂

Większą uwagę zwraca na siebie… brak godła. Logo PZPN po prawej, Pumy na środku, a gdzie się podział Orzeł? To jest ciekawa historia, którą starałem się poznać przez dłuuuuuugi czas. Gdy Polska miała być współgospodarzem EURO 2012, Nike wyprodukowało koszulki bez godła. Wówczas znalazło się na nich tak jak w tym przypadku, logo związku oraz producenta. Jednak Internet był już rzeczą dość powszechną, a z racji że turniej odbywał się w naszym kraju, wszystko co się działo z kadra i wokół niej było na świeczniku. Koszulki także. Podniósł się wtedy wielki bunt i oburzenie, że jak tak można – umieścić jakieś logo federacji, a godła nie? Nie było wyjścia, Nike dohaftowało godło na tych koszulkach, które już wyprodukowali (i taki egzemplarz mam kliknij), a nowe od razu wychodziły z fabryki z godłem. W 2006 roku takie ciśnienie medialne nie istniało. Zresztą te kilka lat to epoka, gdyż chociażby dostęp do koszulek reprezentacji dzięki Internetowi stał się zupełnie inny.

Dla Pumy to było zupełnie naturalne, że na swoich koszulkach w 2006 roku na lewej piersi umieszczała logo federacji piłkarskiej, a na środku swoje logo. Tak wyglądała większość koszulek reprezentacyjnych, które wówczas zostały wydane. Polska również miała otrzymać takie koszulki. Znalazłem projekt, na którym logo PZPN było na lewej piersi. Związek musiał się jednak na to nie zgodzić, gdyż finalnie logo PZPN przeniesiono na prawą pierś, zaś po lewej pojawiło się godło Polski. Repliki do otwartej sprzedaży trafiły od razu z wyhaftowanym Orzełkiem. Wersje meczowe nie były dostępne w sklepach, tylko trafiały do magazynu PZPN. I tu mam nierozwiązaną zagadkę – czy kit man podczas personalizacji przyklejał również godło? Czy część koszulek przyszła bez, gdyż nie posiadano ich jeszcze w fabryce? A może wszystkie meczówki Polacy dostawali bez godła, który był dodawany przez człowieka przygotowującego stroje? Nie znam na to pytanie odpowiedzi, ale wiem jedno – ta koszulka jest z magazynu PZPN, więc taką otrzymał związek od Pumy.

Polska była w gronie wyjątków (jak np. Kamerun klik), którzy nie zgodzili się tylko na logo federacji, gdyż większość państwa na to przystała. Możliwe więc, że godło musiała dodać na własną rękę. Nadaje to temu egzemplarzowi jeszcze większej wartości, wyjątkowości i znaczenia historycznego. Ten trykot jest absolutnie wyjątkowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *