Dlaczego powinieneś powiedzieć: Ole, dziękuję!

Miał tylko poprawić atmosferę w zespole

Norweg wygrał 54,16% wszystkich meczów.

U Jose Mourinho nie było w szatni potocznego „Atmosfericia”, który dbałby o uśmiechy na twarzach piłkarzy. Nawet gdyby był, to prawdopodobnie miałby dbać o uśmiech Portugalczyka. Ole Gunnar Solskjaer zjawił się w momencie, gdy zdaniem wielu, w klubie posypało się… wszystko. Otrzymał spuściznę po trzech osobach, które chciały zadbać o swoje CV, a nie o Manchester United. Każdy z nich wrzucił do zupy swoją przyprawę, która zupełnie nie pasowała do jej smaku. I Norweg miał sprawić, aby konsumujący ją kibic, chociaż się uśmiechał.

Przyszedł jako menedżer tymczasowy. Mało kto spodziewał się, że sympatyczny „zabójca o twarzy dziecka” mógłby zostać na Old Trafford nieco dłużej. O dziwo, „Czerwone Diabły” zmieniły się od pierwszego gwizdka pod wodzą Norwega. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, która zamieniała lagę na Fellainiego albo Lukaku w „enjoy your football”. Wokół klubu zaczęło pojawiać się mnóstwo pozytywnych informacji, które budowały nie tylko drużynę, ale i całą społeczność wokół niej. Pamiętam jak dziennikarze w Polsce w swoich programach mówili – Manchester United powinien położyć kontrakt in blanco i powiedzieć, wpisz tam sobie ile chcesz.

Narastający pozytywizm w niemal każdym aspekcie sprawił, że zarząd zdecydował się zaoferować pracę stałego menedżera.

Pozbył się wielkich nazwisk i przepłaconych zawodników

OGS był pierwszą osobą od czasu sir Alexa Fergusona, który chciał zbudować drużynę, a nie swoją markę osobistą. To co mi się u Norwega zawsze podobało, to że miał długofalowy plan, który zakładał proces tworzenia zespołu na wiele lat. Nie na tu i teraz, aby coś wygrać i odejść. Unikał więc wielkich nazwisk, za które płacono krocie i… rewelacyjnie wyglądały na papierze. Pamiętasz takich zawodników jak Depay, di Maria czy Alexis Sanchez? Zgodzę się, że zespół potrzebuje gwiazd i liderów, ale… do dziś wielu mówi, że Chilijczyk najlepiej zagrał na pianinie podczas swojej prezentacji. Sięgnięcie po niego wyglądało jak wyciągnięcie ręki umarlaka po szpadel. Bez formy, bez liczb, z ogromną pensją, która później była dużą przeszkodą w pozbyciu się go. Stworzyło to komin płacowy i jeżeli wierzyć mediom, było dodatkowym czynnikiem pogarszającym wewnętrzną sytuację klubu.

Ole Gunnar Solskjaer takich ruchów się wystrzegał. Nie szukał niewypałów. Doprowadził do sytuacji, gdzie zniknęły kominy płacowe – uzdrowił klub pod tym względem. Nowych zawodników dobierał ostrożnie, tak aby pasowali do koncepcji drużyny. Niestety, zarząd wraz z poprzednimi menadżerami mu tego nie ułatwili. Gdybym to ja zadzwonił i zapytał o młodego zawodnika, dostałbym odpowiedź – półtora miliona euro. Gdy tylko zgłaszał się Manchester United, ta sama osoba odpowiadała 15 baniek. Zarządzanie klubem w erze postfergusonowskiej doprowadziło do takiej sytuacji. Jest to oczywiście wina właścicieli i zarządu, którzy skomercjalizowali klub, zapominając o wynikach sportowych. Taki stan rzeczy zastał i musiał się z nim zmierzyć Solskjaer.

Po kilku latach efekt golenia Manchesteru United jak frajerów na każdym transferze został zniwelowany. Koronnym przykładem jest Jadon Sancho. Klub jasno i wyraźnie postawił swoje warunki, które Borussia Dortmund odrzuciła. Postanowiono więc zaczekać rok i wtedy zrealizować transfer, już nie na wygórowanych zasadach klubu z Dortmundu. Uważam, że w zmianie mentalności i filozofii myślenia, Norweg miał ogromny udział. I chwała mu za to!

Odbudowa struktur wewnętrznych i… akademii

Takiego uleczenia wymagało więcej miejsc w Manchesterze United. Dobrze i zdrowo funkcjonujący klub, to poukładany klub, który funkcjonuje na jasno zdeklarowanych zasadach. Czegoś takiego brakło po Fergusonie. I nie chodzi mi o to, że Mourinho nie stawił się na żadnej wigilii klubowej, zaś OGS nie tylko na nią chodził, ale nawet na dzień dobry przywitał się z pracownikami klubu, a pewnej pani z długoletnim stażem wręczył czekoladę. Największe kluby są dziś zarówno potężnymi korporacjami, w których pracują setki lub tysiące osób. Sprawia to, że są one wielostopniowymi organizacjami, które posiadają całe mnóstwo różnych komórek i departamentów. Możesz powiedzieć, że w organizmie człowieka mózg i serce są najważniejsze. Krytyczne. Każdy to wie. A kto dba o palce? Wyobraź sobie, że nie masz palców u rąk. Nadal żyjesz. Funkcjonujesz. Ale… o ile trudniejsze staje się codzienne funkcjonowanie? A nigdzie nie przeczytasz, w żadnej reklamie nie zobaczysz, nikt nie będzie chciał sprzedać Ci produktu pt. „dbaj o swoje palce”. Dlaczego? Bo ludzie nie zwracają uwagi na swoje palce, mimo iż to one wykonują codziennie mnóstwo czynności. Tak samo łatwo jest pominąć takie „palce” w strukturach organizacyjnych klubu, na które nikt nie patrzy. Jednak gdy się okaże, że zawodzą, to… wszystko może się sypnąć! Najlepszy mózg i najlepsze serce nie pomogą wtedy wykonać najprostszych czynności. Dlatego tak ważne jest, aby w organizmie (klubie) dobrze funkcjonowały wszystkie jego składowe (komórki).

Norweg stawiał na młodych i mądrze prowadził ich rozwój. Przemiana Greenwooda.

Jedną z takich komórek była akademia. Manchester United od zawsze słynął ze świetnej akademii i… ona bardzo podupadła za czasów Moyesa, Louisa van Gaala czy Jose Mourinho. Szczególnie Portugalczyk, który lubował się w wielkich nazwiskach, a niezbyt lubił młodzież, nie dbał o akademię. Któregoś razu na konferencję nawet przyniósł kartkę, na której miał zapisane minuty Marcusa Rashforda, bo ten… zwyczajnie grał mało. Portugalczyk zaś bronił się, że nie gra mało. Akademia pod wodzą Norwega bardzo mocno ożyła. Ponownie zaczęto ściągać wiele ciekawych i obiecujących talentów, a młodzież często trenowała z pierwszym zespołem. Ba! Wielu z nich dostawało szansy debiutu w pierwszym zespole:

2018/19 -> Mason Greenwood, Tahith Chong, James Garner

2019/20 -> Brandon Williams, Ethan Galbraith, Largie Ramazani, D’Mani Mellor, Dylan Levitt, Di’Shon Bernard, Ethan Laird, Teden Mengi

To właśnie Norweg zbudował Masona Greenwooda, dbając szczegółowo o jego rozwój i przemianę.

Dwa pełne sezony, to dwa solidne sezony

Ole Gunnar Solskjaer może zostać oceniony za dwie pełne kampanie, które rozegrał na posadzie menedżera. Pierwszy z nich (2019/20) to półfinał Ligi Europy (grał od fazy grupowej), półfinał Pucharu Anglii, półfinał Pucharu Ligi Angielskiej i 3 miejsce w Premier League – tuż za rewelacyjnymi drużynami Kloppa i Guardioli. Jak na pierwszy sezon i budowę drużyny, to całkiem nieźle, prawda? Do tego wprowadził drużynę do Ligi Mistrzów, z czym jego poprzednicy miewali kłopoty. Trzy półfinały także nie wyglądały najgorzej, bo przecież on dopiero budował swoją drużynę. Był po pierwszym letnim okienku.

W sezonie 2020/21 oczekiwania były różne. Jedni chcieli już bitwy o najwyższe cele, inni mówili – spokojnie, to jego drugi sezon, ma jeszcze czas. W Premier League poprawił swój wynik punktowy z 66 na 74, co tym razem dało mu wicemistrzostwo. Po raz kolejny zapewnił grę w Lidze Mistrzów. Puchar Anglii to degradacja o jeden poziom, bo dotarł do ćwierćfinału. W Pucharze Ligi Angielskiej tak jak rok temu – półfinał. Słabo spisał się w Lidze Mistrzów, gdyż zajął 3 miejsce w grupie i spadł do Ligi Europy. Po raz drugi więc, klub spędzał wiosnę w LE. Jednak tym razem dotarł aż do finału, który… przegrał po rzutach karnych (10:11). Jak ocenić taki sezon? W lidze zakończył wyżej niż wychwalany pod niebiosa Liverpool Jurgena Kloppa. Powtórzył najlepszy wynik po Fergusonie – wicemistrzostwo. Za to nie poradził sobie w Lidze Mistrzów, gdzie z rozgrywek wyrzuciły go PSG oraz RB Lipsk. Te mieszane uczucia można było wytłumaczyć brakiem pojedynczych wzmocnień na kilku pozycjach jak np. brak typowego prawego skrzydłowego w zespole czy stopera, który spiąłby cała defensywę.

Miało wypalić, a… zdechło

Przed kolejnym sezonem Solskjaer otrzymał niemalże to co chciał. Braki w obronie? To proszę bardzo, do klubu wlatuje Varane. O prawym skrzydłowym mówiłeś? Dopięty transfer Sancho. Nawet Święty Mikołaj przyszedł wcześniej, bo do klubu wrócił Cristiano Ronaldo. Wydawało się więc, że przebudowa została niemalże ukończona, a zespół jest gotów na kolejny krok w przód. I… wtedy wszystko zdechło.

Grafika z FootTheBall.com

W momencie gdy budowa była na ukończeniu, a w górę miały iść fajerwerki, okazało się że huk nie jest spowodowany radosnymi wystrzałami, tylko zawalającą się konstrukcją. Jak to? Dlaczego? Czy to w ogóle możliwe? Gdy piszę ten tekst, nie mam zbyt wielu informacji z wnętrza klubu co poszło nie tak. Dlatego temat ewentualnych wewnętrznych problemów póki co przemilczę.

Od dawna było widać, że niestety rywale nauczyli się stylu gry Norwega. OGS ma swój pomysł na grę. Jednak nie możesz wiecznie grać tego samego, gdyż wszyscy na ciebie patrzą i uczą się ciebie. Cały czas musisz zaskakiwać czymś nowym, zmieniać detale, szukać rozwiązań i niekonwencjonalnych zagrań. Piłka ewoluuje z dnia na dzień. Jeżeli się zatrzymasz, to względem świata, robisz krok w tył.

Przeciwnicy nauczyli się, że wysoki pressing powoduje ogromne problemy Manchesterowi United. Każdy zaczął więc podchodzić pod bramkę zawodników prowadzonych przez Norwega i… wystarczyło poczekać na błąd nieporadnej obrony. Niestety, ale przez 2 lata ten aspekt nie poprawił się ani trochę. Było to widać nawet w ostatnim meczu z Watfordem. Z drugiej strony, brak agresji i doskoku do zawodnika charakteryzowało obronę z Old Trafford. Bardzo często rywale podprowadzali piłkę na 20-30 metr pod bramkę jakby wyszli na spacer z małym dzieckiem. W wózku!

W ataku również niewiele się zmieniało. Gra „po koronce”, którą rywale już znali na pamięć i wiedzieli, co za chwilę się wydarzy. Z perspektywy kibica wyglądało to, jakby ich zespół bym przewidywalny do bólu. Jakby nie potrafił zaskoczyć swojego przeciwnika. I faktycznie, nie potrafił. Przypomina mi to casus Krzysztofa Piątka. Gdy był nowością i nikt nie wiedział jak gra, kim jest i czego się spodziewać, to odpalał swoje pistolety co weekend. Po roku wszyscy go poznali, nauczyli się jego osoby, a on… pozostał niezmienny. Taki też wydawał się zespół Norwega – niezmienny. Do bólu niezmienny. Odwracając przykład, spójrz na Roberta Lewandowskiego. On cały czas się zmienia. Cały czas udoskonala. Dlatego cały czas… strzela. I nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Rok po roku widzisz, że Robert jest nieco inny niż był rok temu. W dodatku jest lepszy. Ot, cała tajemnica.

Kamyk w ogródku – pusta gablota!

Jak dużo dobrego dla klubu Solskjaer nie zrobił, za co chwała jego osobie, tak trzeba przyznać, że nic nie wygrał. Szafka na trofea, którą wstawiono mu do pokoju, dziś, gdy go opuszcza, wciąż jest pusta. Manchester United to klub przyzwyczajony do zdobywania pucharów. Nawet gdy szło źle, to LvG czy Mourinho potrafili wygrać krajowy puchar. To nic wielkiego w porównaniu do mistrzostwa czy LM, ale… dopiero jak nie wygrywasz nawet „pucharu pocieszenia” rozumiesz, że się nie cieszysz.

Podsumowanie

Solskjaer zrobił rzecz wspaniałą – sprawił, że klub przestał być postrzegany w piłkarskim świecie jak komercyjna dziwka. Poukładał go i dał mu nadzieję, na lepsze jutro. Pokazał zarządowi, że same umowy sponsorskie nie są tym, czym chcą żyć fani. Że one same w sobie nie zastąpią struktur klubowych. Same z siebie nie sprawią, że klub będzie żył i przy tym dobrze funkcjonował. Choć w oczach bankiera… tak to mogło wyglądać. Chwała mu, że zamiast być kolejnym poplecznikiem takiej postawy, zmienił ją. Tego bardzo brakowało.

Niestety, nie poszedł za tym również rozwój sportowy. Zespół stanął w miejscu, a do tego przez 2 lata nie dorzucił żadnego trofeum. Gdy miał odpalić, upadł. Lepsze jednostki nie pomogły w znanym i rozpracowanym przez przeciwnika systemie. Ole Gunnar Solskjaer rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron, a to oznacza że oficjalnie nie został zwolniony oraz zrzekł się odprawy, która według większości mediów, miała wynosić około 7,5mnl €. Zrobił dla klubu wiele dobrego i odszedł z klasą. Dlatego każdy kibic powinien mu powiedzieć – dziękuję.

Media społecznościowe

Jestem natomiast zażenowany tym, w które miejsce doszła ludzkość. Wiem, że media społecznościowe to bardzo złe miejsce, dlatego że jest dla wszystkich. Absolutnie dla wszystkich. Jak wielkim idiotą ktoś by nie był, może wejść i prawić swe „mądrości”. Ludzkość upada, jednocześnie myśląc, że wręcz przeciwnie, staje się lepsza i mądrzejsza. To co można było czytać pod adresem Norwega w mediach społecznościowych jest… rakowiskiem. Wstyd mi, jako kibicowi, że ktoś inny uważający się za sympatyka Manchesteru United, był zdolny do takiej nienawiści, jaką można było czytać.

I fakt, Ole Gunnar Solskjaer przegrał 5 z 7 ostatnich meczów ligowych. Spisał się fatalnie. Oczy krwawiły oglądając ostatnie mecze, a 0:5 z Liverpoolem było niczym strzał w pysk. Wie to każdy, on też. Jednak to nie jest powód do wylewania pomyj. Do niszczenia go i życzenia mu takich rzeczy, których sami byśmy nigdy nie chcieli. OGS jest człowiekiem. Takim jak ja, Ty i każdy inny. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można pałać nienawiścią do drugiego człowieka. Tym bardziej, że on starał się i robił co mógł. Zależało mu. Zrobił wiele dobrego. Jednak… łatwiej jest być bezmyślną amebą, która włączy się w nurt hejtu niszczący „wuefistę”. Wstyd. Tak wiele nienawiści, a tak mało konstruktywnej krytyki. I to od osób, które siebie nazywają… kibicami. Heh… Rolą kibica jest wspierać klub. Zawsze. Zacytuję tu swoje słowa z innego tekstu (Piłkarski ślub? Oszaleli!):

Kibicowanie jest jak związek i vice versa – musisz w nim aktywnie brać udział, aby go tworzyć. Trwasz w nim nie tylko wtedy, gdy wszystko super się układa. Wręcz przeciwnie, najbardziej jesteś potrzebny wtedy, gdy dzieje się źle. W trudnych chwilach nie dobijasz swojego partnera, tylko wyciągasz do niego pomocną dłoń. Nie odwracasz się plecami, tylko starasz się znaleźć rozwiązanie.

Ci którzy tego nie rozumieją, tak naprawdę nie są w prawdziwym związku. Tak samo nie są prawdziwymi kibicami. Jeśli sypnie im się życie, to związek się rozleci, a w przypadku słabych wyników klubu, lekką ręką go skrytykują, poniżą i bez mrugnięcia okiem, odwrócą się od niego. Kibicowanie ma wiele analogii do życia w związku, czyż nie?

Kibicujmy, wspierajmy, krytykujmy. W taki sposób, jakbyśmy sami stali na miejscu tego, o którym piszemy. Jakbyśmy pisali to o sobie. Nie szerzmy nienawiści, choć to akurat jest łatwiejsze, bo zło i krzywda szybko się dziś rozprzestrzeniają. Łatwiej jest znaleźć popleczników hejtu, niż konstruktywnej krytyki, która wymaga własnego myślenia. Dlatego jeżeli jesteś przeciwny mowie nienawiści, podaj ten tekst znajomym. Udostępnij go. Pokaż, że nie popierasz mowy nienawiści.

Pamiętaj, wszyscy jesteśmy… ludźmi. Zachowajmy człowieczeństwo. Mamy jedno życie.

GGMU!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *