2006/07 Home Replika

1
2
3
4
5
6
7
8
9
Exit full screenEnter Full screen
previous arrow
next arrow
1
2
3
4
5
6
7
8
9
previous arrow
next arrow
Shadow

Informacje

DrużynaPolska
Sezon2006/07
ModelHome
ProducentPuma
Numer kat.732046-13
RodzajReplika

Dla mnie to jeden z absolutnie najlepszych i najpiękniejszych projektów w historii reprezentacji! Na jej froncie nie znalazł się orzeł, tylko husarz. Polska husaria była ewenementem w skali świata. Nie wiem czy wiesz, ale wielu historyków podkreśla, że to jedna z najskuteczniejszych jednostek bitewnych w historii globu! Mogli do niej należeć tylko zamożni ludzie, których było stać na ten przywilej, dlatego składała się głównie ze szlachty. To właśnie w Polsce przekształcono lekką jazdę w ciężkozbrojną konnicę. W takiej postaci była unikalnym zjawiskiem, niespotykanym na polach bitew. Próby odtworzenia husarii przez inne kraje kończyły się fiaskiem. Specyficzny poziom wyszkolenia i taktyki bitewnej zapewniał polskiej husarii niesamowitą skuteczność.

Husarze często byli ozdobieni w skóry groźnych lub egzotycznych zwierząt, takich jak niedźwiedzie czy tygrysy. Do tego charakterystycznym punktem były mocowane do zbroi lub siodła skrzydła. Wokół polskiej husarii narosło tak wiele mitów i legend, że samo pojawienie się na polu bitwy budziło w przeciwniku strach. W wielu miejscach czytałem, że gdy pojawiła się broń palna, strach przeciwnika przed nacierającą husarią powodował, że ci strzelali… byle gdzie, aby tylko oddać strzał i uciec.

Było wiele form i prób tworzenia jednostek, które mogłyby powstrzymać nacierającą husarię. Wymyślono pikinierów z włóczniami dłuższymi niż kopie kawalerzystów. Wtedy to Polacy zaczęli drążyć kopie w środku, aby były puste dla zredukowania ich wagi i dodawać przeciwwagę przy rękojeści, aby husarz mógł nią swobodnie operować. Czego by nie zrobił przeciwnik, Polacy wymyślali na to sposób – jakież to znajome, nie? 😉 Dlatego właśnie polska husaria stała się legendarną jednostką, której nikt inny nie potrafił powielić. Po wielu latach słowo husarz wciąż nierozłącznie kojarzy się z Polską. I Puma dała nam koszulki obarczone przepiękną grafiką husarza, czyli nawiązała do wspaniałych i pięknych historycznie czasów. Pytanie tylko brzmi, czy Polscy piłkarze potrafili w niej stoczyć tak epickie bitwy, jak ta pod Wiedniem?

Reprezentacja miała gdzie się wykazać, bowiem trykoty zostały przygotowane na Mistrzostwa Świata w 2006 roku. W Niemczech kadra mierzyła się z gospodarzami, Ekwadorem oraz Kostaryką. Balonik był pompowany jak przed każdą wielką imprezą – no przecież dwa zwycięstwa i remis z Niemcami są w zasięgu, więc zgarniamy 7 punktów i wychodzimy. W pierwszym meczu Ekwador zamiast punktów dał Polakom dwie bramki i skończyło się 0:2. W meczu o wszystko, przeciwko gospodarzom, prawie udało się wywalczyć remis. Prawie. Niemcy w doliczonym czasie gry strzelili bramkę i wygrali 1:0. Dopiero w „meczu o honor” Polacy odblokowali się i pokonali 2:1 Kostarykę. Pamiętasz kto zdobył obie bramki? Był to obrońca, Bartosz Bosacki, który wstępnie nie otrzymał powołania na mundial, ale w późniejszym czasie zastąpił Damiana Gorawskiego. O zgrozo, to mówiło wszystko o tym turnieju. Był tylko jeden zawodnik, któremu należały się pochwały – Artur Boruc.

Wydawało się więc, że sobie husaria poszarżowała, a teraz czas wrócić na ziemię. Polacy nigdy nie grali na Mistrzostwach Europy, więc w nadchodzących eliminacjach, bo tak beznadziejnym turnieju, nie upatrywano wielkich szans. Miał kto nas w tej grupie wyprzedzić – Portugalia, Belgia, Serbia czy Finlandia. Do tego były Kazachstan, Armenia oraz Azerbejdżan.

Do kadry przyszedł nowy selekcjoner – Leo Beenhakker. Holender miał odmienić wygląd polskiej reprezentacji i stworzyć z niej prawdziwą husarię. No i na początek eliminacji do Polski przyjechała Finlandia, która zamiast zostawić 3 punkty, zostawiła 3 bramki. Finowie wygrali 3:1. Potem przyjechała Serbia i tylko 1:1. Wyjazd do Kazachstanu zakończył się skromnym zwycięstwem 1:0. Po tych trzech kolejkach wyglądało, że środek stawki to maks, co Polacy mogą osiągnąć.

I wtedy nastał ten pamiętny mecz. Tak jak pod Wiedniem nie wierzono, że Europa jest w stanie obronić się przed napływem Imperium Osmańskiego do Europy, tak już nikt nie wierzył w jakiekolwiek szanse z Portugalią. Tam wjechał Jan III Sobieski i odprawił z kwitkiem potęgę, która mogła przejąć Europę. I wtedy Polska zagrała jak prawdziwa husaria, rozgrywając jeden z najlepszych meczów w tamtych latach. Ebi Smolarek dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Polska pokonała Portugalię 2:1, a ludzie przez kilka kolejnych dni dziwili się jak to możliwe, że Grzegorz Bronowicki schował do kieszeni Cristiano Ronaldo ;p

Wtedy narodziła się kadra Leo Beenhakkera. Do końca eliminacji przydarzyła się tylko jedna wpadka – porażka 0:1 z Armenią. Resztę spotkań Polacy remisowali lub wygrywali. Rewanż w Portugalii zakończył się wynikiem 2:2, a Belgowie dwukrotnie musieli uznać wyższość Polaków.Ostatecznie Polska wygrała grupę eliminacyjną gromadząc 28 punktów, przed Portugalią, która zgromadziła ich 27. oznaczało to pierwszy w historii awans na Mistrzostwa Europy. Czyli ta husaria na koszulkach jednak się przydała 😉

Co ciekawe, jeden mecz odbył się w rocznicę bitwy pod Wiedniem, do której w tym opisie nawiązywałem. Oczywiście zastosowałem wielką parabolę i wyolbrzymienie literackie, aby nadać troszkę kolorytu, gdyż zestawienie meczu piłkarskiego z bitwą w której giną dziesiątki tysięcy ludzi byłoby nie na miejscu. Lekko mówiąc. Byłoby kompletnym idiotyzmem. Jednak dzięki temu dowiedziałeś się co nieco o historii Polski, o husarii i dlaczego ten trykot jest tak wspaniały 🙂 12 września 1683 roku to był dzień zwycięstwa Jana III Sobieskiego, pod którego dowództwem między innymi husaria kolejny raz zasłynęła w Europie. 324 lata później odbył się mecz Finalndia – Polska, w którym to Polacy założyli na siebie czerwone wyjazdowe koszulki z husarią. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Mnie cieszy taki zbieg okoliczności w czasie, bo nawet jeśli jest on zupełnie przypadkowy, a pewnie jest, to i tak oddał hołd tamtym żołnierzom. Kilkaset lat później o nich pamiętano.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *