500 koszulek piłkarskich

Pół tysiąca piłkarskich historii! Czy 500 trykotów czyni kolekcjonerem?

Czy 500 koszulek czyni kolekcjonerem? Niekoniecznie. Żadna liczba przedmiotów, a w moim przypadku trykotów, nie czyni ze zbioru kolekcji. A z jego posiadacza – kolekcjonera. Możesz mieć 50 sztuk i być kolekcjonerem, albo mieć 5000 i nie mieć nic wspólnego z kolekcjonerstwem.

Kolekcja to coś więcej niż zbiór. Zdaję sobie sprawę z faktu, że zgodnie ze wpajaną nam przez banki i korporacje ideologią – żyj pieniądzem jutra, płać za wszystko w abonamencie i nie miej nic na własność… kolekcjonerstwo jest dla boomerów, dziadów i dinozaurów. Którymś z wymienionej trójki zapewne jestem 😉

Stąd też słowa takie jak kolekcja, kolekcjoner czy kolekcjonerstwo są używane skrajnie nieodpowiedzialnie. Ponieważ ich prawdziwe znaczenie zatraca się w ciągle biegnącym donikąd społeczeństwie. Widuję nagłówki pt. „kolekcjoner śmieci” o człowieku, który zrobił wysypisko na swoim podwórku i zasmrodził okolicę. Może lepsze było o „kolekcji listów” której bohaterem był… listonosz złodziej? Nagminnie też słyszę używanie słowa „kolekcja” u śmieciarzy i rupieciarzy, którzy zawalą się rzeczami bez ładu i składu.

Co można nazwać kolekcją?

Nie chcę wchodzić w językowe zawiłości. Ani w łacińskie pochodzenie i przeróżne definicje. Bo na języku to się znam jak świnia na lataniu. Interesuje mnie czysto praktyczne podejście do znaczenia słowa „kolekcja”. Po mojemu:

  • Kolekcja to usystematyzowany zbiór, który można jednoznacznie sprecyzować (opisać), a więc stanowi jedną całość.
  • Kolekcjoner jest zaś osobą, która te ramy tworzy, a następnie zgodnie z nimi zdobywa kolejne eksponaty.
  • Natomiast ten rozciągnięty w czasie proces, to po prostu kolekcjonerstwo.

Znam dziesiątki kolekcji. Użyłem tego słowa nieprzypadkowo. Oznacza to, że wiem o istnieniu usystematyzowanych zbiorów, które można bez problemu precyzyjnie opisać, a wszystkie przedmioty razem stanowią całość. Z racji, że kolekcjonerów jest znacznie mniej, niż zbieraczy lajków w socialach (smuteczek – dokąd ten świat dąży?), miałem przyjemność porozmawiać lub poznać się ze sporą częścią z nich.

Posiadają przeróżne kolekcje. Od znaczków pocztowych, przez wszystko co związane z rysiami czy nietoperzami, figurki z kinder niespodzianek, opakowań po gumach, żelazek, puszek po napojach, kapslach, saszetek z cukrem, naparstków ceramicznych, magnezów, paczek papierosów z PRL, autografów czy największa grupa z racji mojego zainteresowania – pamiątek sportowych. Od szali, przez przypinki, po proporce, buty, rękawice bramkarskie i oczywiście, koszulki.

Każda kolekcja jest zdefiniowana przez jego właściciela. Ma pewne ramy, w których jest zamknięta. Zasady mogą być przeróżne. Jedni mają ograniczenia regionalne. Inni zamykają się ściśle co do kategorii przedmiotu. Kolejnym wystarcza do połączenia jedna wspólna cecha. Panuje u pełna dowolność. Ale to nie oznacza, że brak sztywnych ram uczyni ze zbioru kolekcję.

Wyobraź sobie sytuację, że otwieram strych, a tam cała masa rupieci. Jest tam dosłownie wszystko. Jakbyś wbił się do pokoju życzeń w Hogwarcie, w którym było milion przedmiotów. Nawalone… nie wiadomo czego. A ja Ci oświadczam – oto moja kolekcja. Jak reagujesz? Coś w stylu – że przepraszam, co to jest? Kolekcja?

Teraz wyobraź sobie, że po otwarciu tych drzwi widzisz… cały pokój związany z tematyką wspomnianego Harry’ego Pottera. Albo z orłem. Lub stoją tam tak często wyśmiewane w społeczeństwie Passaty. Kilkadziesiąt sztuk, dla przykładu z każdego rocznika po jednym. Albo cały pokój butelek po piwach z całego świata. Nawet jeśli same przedmioty Cię nie obchodzą, nie wzbudzają emocji i są obojętne, to przyznaj, że znacznie różni się to od wcześniejszego burdelu, prawda? Dlatego, że są zebrane w jedną całość i usystematyzowane zgodnie z jakimś przyjętym kryterium. I może nawet zrobią na Tobie wrażenie. To jest właśnie kolekcja.

Zbieracz czy kolekcjoner?

Kolekcjonerem się nie rodzi. Nie jest możliwym zdobycie wykształcenia, aby nim być. Nim się staje wraz z rozwojem pasji. Ewoluuje się wraz ze swoim zbiorem. Pewnego dnia człowiek się orientuje, że…  stał się kolekcjonerem. Przez to co osiągnął, czego się dowiedział i jak bardzo oddał się swojemu zainteresowaniu.

Dziś mam pół tysiąca koszulek, które spełniają ścisłe kryteria. O nich za chwilkę. Jednak nie od pierwszego trykotu byłem kolekcjonerem. Ba! Nawet zbieraczem nie byłem. Fakt, że dziś nie boję sam się nazywać kolekcjonerem, jest efektem wielu lat rozwoju w tematyce koszulek piłkarskich. Zaczynałem jak większość – nie miałem szczególnych wymagań. W sumie to najlepiej w moim rozmiarze, żeby nosić. A jak fajna, ale dziecięca, to też sobie wezmę. No bo czemu nie?

Pięć lat. Taki okres gromadziłem koszulki w zasadzie bez większego ładu i składu. Po tych kilku latach nadeszła przełomowa decyzja. Wtedy oczywiście tego nie wiedziałem. Dopiero po kolejnych ponad już pięciu latach, czyli jak piszę ten artykuł, mogę to stwierdzić. To był początek etapu, gdy zaczynałem przeradzać się ze zbieracza w kolekcjonera. Podjąłem wtedy wiele kluczowych decyzji, których trzymam się do dziś. Owszem, one się wraz z moim dalszym rozwojem przez te przeszło 5 lat po dziś dzień zmieniały. I mogą ewoluować dalej. Na pewno za x lat nie będę tym samym człowiekiem, którym jestem dziś. Jeżeli ktoś myśli, że będzie, to oszukuje samego siebie.

Finalnie, dziś, po 10 latach spędzonych w koszulkach piłkarskich, moją kolekcję mogę określić jako:

  • tylko koszulki piłkarskie
  • oryginały
  • tylko modele, które były w oficjalnym użytkowaniu
  • rozmiary męskie od S do XXL (żadnych kobiecych, dziecięcych itd.)
  • tylko stroje boiskowe, a więc te modele w których grali zawodnicy
  • oznacza to, że bez żadnych treningówek, bluz, reprodukcji i innych
  • również bez prototypów
  • tylko w stanie nowości wraz z kompletem metek
  • bez personalizacji na plecach
  • tylko dwa najwyższe rodzaje – repliki oraz meczówki
  • bez autografów

Nie wszystkie punkty powstały od razu. Na początku było ich mniej. To jest właśnie ten proces, który trwa w czasie i nagle się okazuje, że… tych zasad jest już cała lista. Generalnie rzecz ujmując, po stworzeniu podstawowych reguł, reszta była efektem zaostrzania istniejących już ram. W zasadzie, nie zdarzyło mi się „poluzować” żadnej reguły, którą już zdecydowałem się wprowadzić. Nowe punkty nakładały coraz to bardziej rygorystyczne kryteria. Efektem było nic innego, jak konieczność wyrzucania z kolekcji koszulek, które nie spełniały najnowszej zasady.

Tegoroczną nowością (rok 2022) jest pozbycie się z kolekcji prototypów. Przez kilka lat uważałem, że naprawdę bardo fajnie jest mieć takie okazy, gdyż po pierwsze nie trafiają one do otwartej sprzedaży. Po drugie, warto jest mieć prototyp i końcowy model, aby móc zobaczyć jak zmieniła się koszulka w trakcie produkcji. Z drugiej strony, prototyp nie jest oficjalnym pełnoprawnym i pełnowartościowym produktem. W prawnym rozumieniu. Moje myśli biły się na argumenty i w końcu stwierdziłem – dobra, chcę mieć tylko te pełnoprawne i oficjalne. Zgodnie z tą zasadą, wyrzuciłem z kolekcji wszystkie prototypy. Nawet, jeśli był on z finalnego etapu produkcji, czyli w 100% prezentował koszulkę, która pojawi się w sklepie. Czyli nie różnił się niczym, poza posiadaniem napisu „sample” na metce. Zasada, to zasada. Bez, to bez. Decyzja podjęta. Krótka piłka 🙂

Każda z 500 posiadanych przeze mnie koszulek, musi więc spełniać podane wyżej ramy. To jest konieczne, abym dołączył nowy trykot do kolekcji. Dzięki tym zasadom mogę dość precyzyjnie opisać to co wisi w szafie. Jest to usystematyzowany względem pewnego klucza zbiór, który stanowi jedną całość. A wiesz co jest w tym najlepsze? Że Ty możesz mieć swój klucz. Taki jak chcesz. Jaki tylko Ci się podoba. Może on być zupełnie odwrotny niż mój. Mniej lub bardziej rygorystyczny. Wszystko zależy od Ciebie. Grunt, aby… był 😉

Pińćset (plus)

Moje wstępy są dłuższe, niż całe teksty u większości osób xD

Tia, to dopiero był wstęp. A czego Ty się po mnie spodziewałeś? Że stworzę artykuł, w którym będzie więcej reklam niż linijek tekstu? Chciałbyś ;p

Zaspokoiłbym Twoją ciekawość odnośnie mojej kolekcji, ale najpierw muszę rozwiązać jeden problem. Otóż, ona Cię niekoniecznie interesuje. Dlatego muszę w tej chwili rozpalić ten płomień. Jeśli mi się nie uda, to w najgorszym wypadku zostanie wpis dla mnie, do którego będę mógł wrócić po latach i zobaczyć, jak dziś wyglądałem. Przyznaję, ten ostatni punkt to nieco straszna wizja.

Pół tysiaka nie najgorzej brzmi. Mimo tego, jakoś tak… sam nie wiem. Mam jakoś dużo niedosytu. Ciągle widzę braki. Mam wrażenie, że gdybym je uzupełnił, miałbym kolejne kilka setek więcej. O właśnie, przypomniało mi się. Chciałem gdzieś napisać, że uzależnienia nie są złe. Przeciwnie. Są świetne. Tylko tak jak nóż wykorzystuje się w dobrych celach, aby pokroić nim chleb dla rodziny, tak też wykorzystaj uzależnienie. Nie pal papierosów, tylko znajdź sobie pasję. Ona Cię uzależni, a zamiast nikotyny, da Ci dopaminę. Tia, wiem, że z dupy i bez sensu to tu napisałem, ale potem znowu bym zapomniał. A że ja się mocno uzależniłem… to polecam ten stan 😉

Dobra, zebrało się tych pięć setek. Za trzy dni nawet będzie 501, więc… oficjalnie zaliczę się do grona „500+”. No co, każdy dołącza do tegoż flagowego programu na swój sposób xD

Co to… jest? 😮

Czas na zaciekawienie Cię tym co nazbierałem. A kto wie, może i ogółem trykotami. Trzymaj kciuki, by mi się udało.

Nie sposób wymienić i pokazać wszystko, ale… zresztą wszystko masz na tym blogu. Każda koszulka jest sfotografowana  i opisana w swoim poście. Tak więc ja tu tylko podrzucę kilka wybranych przykładów, a w razie chęci, odszukaj trykot na blogu i dostaniesz garść info o nim 🙂

Pięć niszowych dziwactw z okazji 500 koszulek:

Z jedną z nich wiąże się ciekawa historia. Otóż tym garniaczkiem po środku nabrałem moją rodzinę, że kupiłem sobie koszulkę na ślub. Jestem na tyle szalony, że… uwierzyli 😀

Jak widzisz, piłkarskie trykoty potrafią gruuuubo odlecieć. W szczególności mniejsze zespoły, które tym sposobem potrafią zdobyć atencję piłkarskiej społeczności. Gdyby nie to co odwaliło się na ich trykotach, zapewne nigdy byś o tych drużynach nie usłyszał. A tak… popatrz. Ktoś z Polski (że Ty) patrzy sobie na drugoligowca z Gibraltaru (ta z latarnią morską). I oni nie wydali miliona dolców na reklamę i marketing, aby do Ciebie dotrzeć. Pomyśleli, że może jakiś debil… nie dość, że zostawi im kasę za koszulkę, to jeszcze potem ją pokaże. Genialne, nieprawdaż?

Usłyszałeś o drugoligowym zespole z kraju, który przeszedłbyś na wskroś w godzinę, albo nawet i nie, a czy… słyszałeś o drugoligowcach ze swojego kraju? No właśnie ;p

Tak jak wspominałem, ich historie znajdziesz tu na blogu. Każdy trykot który wstawiam posiada pełną galerię zdjęć i opis. Tak więc jak chcesz więcej info, to czekają na Ciebie o każdej porze dnia i nocy.

Jedyne takie na świecie

Profesjonalny futbol pamięta tylko jedną taką sytuację, aby zawodnicy posiadali jednoczęściowe stroje. Przez ponad, ile to już będzie? Ponad 150 lat istnienia piłki kopanej? I tylko w 2004 roku jedna drużyna rozegrała 4 mecze w jednoczęściowych strojach – połączonych koszulkach i spodenkach:

Kamerun 2004

Puma stworzyła trzy modele: domowy, wyjazdowy oraz alternatywny. Tylko dla graczy z pola. Bramkarze grali w bluzach oraz spodniach. FIFA zakazała użytkowania jednoczęściówek Kamerunowi po trzech meczach, ale Ci mimo zakazu, rozegrali jeszcze jedno spotkanie. Twór niemieckiego producenta stał się przedmiotem sporu toczonego na linii FIFA versus kameruńska federacja piłkarska z Pumą. Jak się ta sprawa zakończyła, dowiesz się w postach z danymi koszulkami, gdyż dokładnie tam opisałem całą historię 🙂

Co ważne, nie istniały repliki. Puma stworzyła te stroje tylko w wersjach meczowych. Nie trafiły one do sklepów. Dostęp miała tylko kameruńska federacja. Mimo tego, udało mi się zdobyć dwa z nich – wersję wyjazdową oraz alternatywną. Szczerze mówiąc, do tej pory nie spotkałem drugiej osoby w Polsce, która by posiadała takie egzemplarze. Marzy mi się zdobycie jeszcze wersji domowej, aby posiadać pełny komplet tej niepowtarzalnej historii.

Rekord po rekordzie

Nie sposób nie wspomnieć o tej trójcy:

Real Madryt koszulki zwycięstwa w Lidze Mistrzów 3 razy z rzędu

Nie mógłbym sobie odmówić posiadania takiego trio. Od powstania formatu Ligi Mistrzów, tylko jeden zespół był w stanie obronić tytuł. Rok później zdobył ją po raz trzeci z rzędu. To aż się prosi o zachowanie w kolekcji dla przyszłych pokoleń.

W ogóle polubiłem koszulki, które są zwycięskie. Wygrały jakiś finał lub pochodzą z mistrzowskiego sezonu. Coraz częściej zerkam swoim łakomym okiem w stronę takich modeli. Spotkałem nawet osobę, której to był motyw przewodni kolekcji. Bardzo fajny pomysł, czyż nie?

Retro

Uwielbiam koszulki z lat 90-tych. Jednak moje restrykcje dość mocno ograniczyły możliwości ich nabywania. Co nie oznacza, że ich nie zdobędę. Dla mnie to oczywiste, że prędzej czy później przytulę jakieś fajne modele. Jednak póki co jest dość biednie. I tęskno mi za starszymi modelami. Miałem ich naprawdę dużo, gdy zbierałem koszulki używane. One mają taki niepowtarzalny klimat. Są jakby z zupełnie innej epoki. Moja najstarsza piątka to:

Od lewej: Szkocja 1994/96, Aberdeen 1994/96, dwa razy FC Sion 1998/00 oraz Port Vale 1999/00.

Nie ukrywam, że jest to słaby wynik. Niezadowalający jak na pół tysiąca koszulek. Bardzo bym chciał, aby kolejne kilka setek przyniosło mi zdecydowanie więcej trykotów z XX wieku. Nie boję się napisać, że na dziś moja sekcja retro cierpi. I to mocno.

Dodatkowo, chciałbym kiedyś posiadać trykot spełniający moje zasady i pochodzący sprzed 1990 roku. Chociażby z sezonu 1989/90. Czeka mnie tu wiele pracy, aby nadrobić braki. Sam jestem ciekawy na ile skuteczny się okażę, gdy w przyszłości stworzę artykuł z okazji przykładowo 1000 koszulek. Porównam wtedy co i jak bardzo się zmieniło 🙂

Kocham zwierzęta

Jestem miłośnikiem zwierząt. Lubię naturę. Z tego powodu wręcz lubuję się w pięknych motywach zwierzęcych na piłkarskich trykotach. Oto kilka przykładów, które udało mi się zdobyć:

Szkoda, że w Europie jesteśmy tacy powściągliwi. Rzekłbym, że jak niemieccy konstruktorzy aut. Są ładne, ale stonowane. Brak w nich tej… ekstrawagancji. Szkoda. Przecież można byłoby zrobić reprezentacji Polski piękną klasyczną koszulkę z tłoczonym orłem z godła, czyż nie? Zamiast mazania ich szarymi generycznymi kreskami, które z naszym orłem mają tyle wspólnego, co kłamstwa z prawdą. Popatrz tylko na to delikatne i piękne tłoczenie trzech lwów na koszulce Afganistanu. Tam mogą, a u nas nie? Ech…

Na szczęście są miejsca na ziemi, gdzie projektanci nie boją się uczynić trykotu pięknym 🙂

Najmniejsze reprezentacje

Na świecie są takie kraje, o których większość z nas nawet nie słyszała. Ja się dowiedziałem, jak zajrzałem do rankingu FIFA. Pokażę Ci 10 najsłabszych drużyn narodowych, których koszulkę byłem w stanie zdobyć. Za klasyfikację przyjmę aktualnie obowiązujący ranking FIFA (koniec roku 2022):

Poniżej podam Ci jakie to są drużyny, a w nawiasie ich aktualną pozycję w rankingu FIFA:

Górny rząd: Erytrea (200), Kambodża (177), Nepal (175), Malta (168), Afganistan (156)

Dolny rząd: Jemen (155), Andora (151), Zimbabwe (125), Azerbejdżan (123), Angola (119)

Jak to oceniasz? Niektóre, to faktycznie egzotyki, co? Mimo wszystko, moim zdaniem jest dość przeciętnie. Traktuję to jako dobry początek i wstęp, a nie jakikolwiek sukces. Zdobywanie małych krajów to często droga przez mękę. A gdy dołoży się do tego moje restrykcje… 😉

Taka Erytrea dla przykładu. W stanie wojny zamknięte były granice. Jedyne koszulki pochodziły z przemytu lub meczów wyjazdowych. Wtedy można było je dostać od zawodników, którzy próbowali skorzystać z okazji i uciec. Abstrakcyjne dla nas realia, prawda? No może po wybuchu wojny w Ukrainie nie są już aż tak bardzo oderwane od realizmu, ale jednak…

Wtedy na białym koniu wjeżdża australijska firma AMS. Porobili koszulki dla różnych maluchów. Tylko większości z nich zapomnieli poinformować. Serio. To tak jakbyś Ty za chwilę wziął i zrobił koszulkę dla Barbadosu, ale nikt by o tym tam nie wiedział. Tobie jednak by to nie przeszkadzało, aby reklamować się jako oficjalny producent ich koszulek. Takie rzeczy są normą przy egzotycznych zespołach, dlatego trzeba na to bardzo uważać.

Erytrea była jednym z niewielu zespołów, których stroje faktycznie piłkarze ubrali w meczu. To oznacza, że faktycznie doszło do podpisania jakiejś umowy, czyli stroje od AMS stały się oficjalne dla tej drużyny. Wtedy… rozpocząłem około półtoraroczne pertraktacje, aby dołożyli mi metkę. Ponieważ Australijczycy produkowali swoje trykoty bez nich. I… na końcu zamówiłem koszulkę za śmieszne 45$ plus prawie drugie tyle za przesyłkę. Przyszła prosto z Australii. Jest. Kosztowała więcej czasu niż pieniędzy, ale… byłem chyba pierwszym człowiekiem na świecie, a na pewno w Europie, który posiada ten model z kompletem metek 🙂

Gdyby Ci kiedyś przyszło do głowy zbierać niszowe reprezentacje, to weryfikuj na potęgę wszystko. U nas nie ma tego problemu, gdyż jesteśmy dużą federacją biorącą udział w turniejach. Nikt więc nie zrobi trykotu reprezentacji Polski poza oficjalnym sponsorem (aktualnie Nike). Proceder podszywania się pod czyjegoś producenta, po prostu nie działa w dużych krajach. W Europie jest więc znikomy. Udawanie czyjegoś sponsora technicznego ma miejsce w przypadku małych federacji. Pseudo-firmy z całego świata produkują koszulki niszowych zespołów licząc na naiwność i łatwowierność. A jak widać po ilości oszustw w sieci, nie trudno jest takich ludzi znaleźć.

W ten sposób powstaje także wiele podrób, które jest cholernie trudno zweryfikować. Hola, stary! Niby kto by chciał podrabiać… Erytreę? Zdziwiłbyś się. Jeżeli coś jest słabo dostępne, to znaczy że jest drogie. Ba, jeśli jest niszowe, to nie musi być topowej jakości. Kolekcjonerzy z całego świata polują na trudno dostępne kraje, więc widziałem podróby takich reprezentacji jak Guam, Barbados, Anguilla, Armenia, Aruba, Mauritius (na jedną kiedyś dałem się nabrać) czy St. Lucia. Dlatego bardzo duże znaczenie ma źródło z którego pozyskuje się koszulki.

Jak widzisz, zdobywanie reprezentacji w taki sposób, aby koszulka była na 100% oryginalna i przy okazji nie zrobiona przez kogoś, kto z danym krajem nie miał nic wspólnego, nie jest bułką z masłem. I to mnie w tym wszystkim mega jara! Cóż to by było za wyzwanie, gdyby poprzeczka była zawieszona na wysokości kolan? Dla mnie, nic ciekawego. Ja uwielbiam mieć pod górkę i realizować na pierwszy rzut oka niewykonalne cele 😉

Struktura kolekcji

Udało mi się pokazać, że trykoty naprawdę są ciekawe? Mam nadzieję! 🙂

Przyznam Ci się szczerze, że pół tysiąca koszulek mnie nie wypaliło, tylko rozpaliło. Każda kolejna koszulka to jak dorzucenie kolejnego węgielka do paleniska. Nie tylko podtrzymuje ogień, ale nawet go wznieca dając nowe paliwo. To jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Teraz chciałbym Ci pokazać jak rozkłada się moja kolekcja od strony technicznej:

Zdecydowaną większość trykotów stanowią koszulki klubowe. Nie ma w tym nic dziwnego. Jeden kraj potrafi mieć więcej zespołów klubowych niż jest reprezentacji zrzeszonych w FIFA. Tych drugich aktualnie jest 211.

Na wielki minus dla mnie jest brak jakiegokolwiek zespołu klubowego z Afryki. O Oceanię może być bardzo ciężko z moimi wymogami, dlatego póki co nie spinam się na ten kierunek. Jednak co do afrykańskich zespołów, to poczyniłem już kroki by załatać tę dziurę. Mogę więc napisać, że będzie i to nie jeden. Widzisz, niby pół tysiąca wydawałoby się dużą liczbą, a tu żadnej klubowej koszulki z Afryki. Czyli… lipa!

Tak na serio to miałbym, ale w Polsce takich nie kupię. Ściągam więc z całego świata i już dwukrotnie zamawiałem trykoty zgodne z moimi zasadami. Obie dostawy zakończyły się negatywnie. Pierwsza przyszła bez metek, choć je producent normalnie dodawał. Druga z uszkodzeniem. Nie włączyłem do kolekcji żadnej z nich. Tak to właśnie wygląda od kuchni, gdybyś był ciekawy.

W drodze ku marzeniu

Jednym z moich marzeń jest zebranie wszystkich reprezentacji świata. Precyzując, członków FIFA. Na dziś dzień, jest ich 211. W sumie nie wiem czy mogę pisać „marzeń”? To cel, do którego bardzo powoli, ale konsekwentnie, zmierzam. Póki co udało mi się zdobyć mniej krajów, niż usłyszeć że… nigdy mi się to nie uda 😉

33,17% całości to niemalże 1/3 drogi. Dopiero. Wraz z licznikiem będzie rósł poziom trudności. Nie ukrywam, że w zebranej siedemdziesiątce jest całkiem sporo najłatwiejszych do zdobycia krajów. Widać to zresztą także na wykresie. Europę, a więc najłatwiejszy kontynent, skompletowałem już w ponad 65% (36 na 55). Po drugiej stronie bieguna Oceania z okrągłym zerem.

Bardzo często słyszę, że nie dam rady ze względu na moje wymagania. Fakt, są one dużym obostrzeniem, ale… to jest największy fun! Jeszcze nikt na świecie nie zrobił tego w taki sposób jak robię ja. Kolekcjonerzy, którzy mają np. trykoty w stanie używanym albo wliczają też rozmiary młodzieżowe/dziecięce, już dawno osiągnęli 211 reprezentacji na swoich licznikach. Znam takich kilku. Fakt, nie jest to nikt z Polski.

Uwielbiam mapy zdrapki, bo one pokazują progres. Przynajmniej jeszcze pokazują, bo nie mam żadnych kropeczek z Karaibów czy Oceanii 😛

Tak oto prezentuje się wizualizacja repek, które posiadam. Widać tu jeszcze kilka łatwych celów jak Australia, Meksyk czy Urugwaj. Z drugiej strony, dokładając brakujące 19 krajów z Europy, za wiele zieleni to nie dołoży.

Patrząc na mapę świata kilka lat temu, gdy zaznaczyłem na niej dosłownie kilka krajów… nie pomyślałbym, że mogę mieć je wszystkie. Nie spodziewałbym się, że jakiś chłopaczek z Polski będzie w stanie mieć oryginalną koszulkę Nepalu czy Erytrei. Że dam radę zdobyć część innych kultur. Posiadać przeróżne zakątki świata w zwyczajnym polskim pokoju. Dziś realizuję ten cel. Krok po kroku. Kraj po kraju 🙂

Dominanci

Mamo, jak ja Cię kocham. Gdyby nie Ty, to dziś może w ogóle bym się nie interesował piłką. Gdy byłem kilkuletnim szkrabem, przyniosłaś płytę do domu od kogoś z pracy, a na niej… mmmm, wersja demo kopanki. To była FIFA 2002 jak się nie mylę. Manchester United versus Arsenal.

W telegraficznym skrócie, stąd wywodzi się moja sympatia do „Czerwonych Diabłów”. Nie tak od razu się wzięła, ale finalnie ta gra miała na to wpływ. Potem śledzenie wyników na telegazecie. Spisywanie ich do zeszytów. Czekanie na skróty czy w wieczornym sporcie pokażą skróty Man Utd. Wygrany finał LM w Moskwie. Przegrane z Barcą i przekomarzanie się z tatą, że to Rooney jest lepszy, a nie Messi. No co, po prostu musiałem trzymać stronę swojego zawodnika ;p

Piękne czasy. Dzięki sir Alexowi została we mnie diabelska krew już na zawsze. Przyszedł więc czas na pierwszy trykot w 2012 roku. I tak się to potoczyło… Dlatego po dziś dzień Manchester United jest najliczniejszym zespołem i tak… pozostanie 🙂

Cel związany z „Czerwonymi Diabłami” na daleką przyszłość to posiadanie wszystkich koszulek z pola od sezonu 1992/93. Tak, tak, to ten pierwszy mistrzowski Fergusona. Wtedy też schedę po Adidasie przejęło Umbro. Droga jest daleka i wyboista – ponownie przez moje obostrzenia. Ale dzięki nim aż chce mi się do tego dążyć. Da mi to potworną satysfakcję. W przypadku koszulek używanych… bo i takie zbierałem przez pierwsze 5 lat, nie było większych problemów ze zdobyciem takich trykotów.

Z koszulek reprezentacyjnych, podobny cel mam z Polską. Chciałbym uzbierać jak najwięcej. Chociaż w tym przypadku, znając perypetie jakie były ze strojami w latach 90-tych oraz na początku XXI wieku, może być dużo ciężej o starsze modele (które by moje kryteria spełniły). Dlatego ta poprzeczka na dziś dzień kręci się około roku 2000. Choć misją niewykonalną do zdobycia wydaje się wyjazdówka z lat 2010/11, która to po cichu zastąpiła obsydian.

Modelowo

Na początku tworzenia kolekcji popełniłem jeden błąd. Właśnie to chciałbym Ci zakomunikować w tym miejscu – nie olewaj koszulek bramkarskich. Widzę, że 9 na 10 miłośników koszulek, zwłaszcza na początku zbierania (tak na oko do 200-250 koszulek w kolekcji) ignorują egzystencję trykotów bramkarskich. Byłem dokładnie taki sam. Mając jakieś 300 koszulek, pewnie około 2% całości stanowiły modele noszone przez golkiperów.

I to jest duży błąd. Nie dlatego, że się ich nie ma. Tylko dlatego, że je jest potem wyjątkowo trudno nadrobić. To najmniej popularny rodzaj koszulki jaki zawodnicy zakładają na boisku. Z tej racji, rzadko jest wprowadzany do sprzedaży. A nawet jak już się pojawi, to często ze sporymi ograniczeniami typu tylko replika i jeden lub dwa kolory z pięciu. Potem znika i… nie ma.

Jeżeli jestem krok czy dwa przed Tobą, to mi po prostu zaufaj. 99% osób kończy tak, że zachłysnęli się koszulkami z pola, a gdy ich pasja się rozwinęła to… zaczęło brakować tych bramkarek. Gdyby zaś brali je na czas, to ileś wstecz już by mieli. I potem jest po prostu problem, aby tę sekcję nadrobić. Monitoruję jak wygląda sytuacja w mojej kolekcji i gdy nadrobiłem zaległości, co nie było proste, to procent skoczył do około 12. Przy 500 sztukach wynosi 10,8% całości, a więc nieco ponad 50 sztuk. Dokładnie 54 sztuki.

Kto produkuje?

Gdy zaczynałem, moją ulubioną marką było Nike. Zaś nie lubiłem Adidasa za te 3 paski. Kibicując Manchesterowi United w pierwszej dekadzie XXI wieku, nie można było nie żywić sympatii do Nike. Robili absolutnie genialne koszulki. Niestety, po 10 latach spędzonych z tonami materiału… sporo się zmieniło.

Adidas stał się absolutnym liderem w mojej kolekcji. Samodzielnie tworzy prawie 30% całości. Oczywiście, po części to zasługa przejęcia „Czerwonych Diabłów” przez niemieckiego producenta, ale… nie tylko. Byłem sceptycznie nastawiony. Natomiast Adidas potrafi zaskoczyć fajnymi projektami, podczas gdy Nike stało się… nudne. Schematyczne i generyczne. Jest rok 2022 i po dawnym Nike jakby nie zostało śladu. Szkoda.

Ba. Bez ujmowania nikomu niczego, już Puma wyprzedziła niegdyś najbardziej licznego w mojej szafie producenta. Chętnie zajrzę do tego tekstu za kilka(-naście) lat i zobaczę, czy role znów nie będą odwrócone. Chciałbym, aby Nike wróciło do kultowych i budzących emocje projektów. Aktualnie, jest ich jak na lekarstwo w porównaniu z tym, co można znaleźć u konkurencji.

Jednak na największy szacun i uznanie w ostatnich latach zasługuje Macron. To jak potrafią się bawić w koszulki piłkarskie zasługuje na wyróżnienie. Ich projekty są odważne, ciekawe i co najważniejsze, zindywidualizowane. Macron potrafi zrobić dedykowany wygląd trykotów nawet małym zespołom. Dlatego bardzo mocno zyskał w moich oczach i w stosunkowo krótkim czasie wspiął się na piątą lokatę wśród producentów, których koszulki posiadam.

Liczy się Twoje podejście

Chciałem tym artykułem przekazać Ci mnóstwo informacji. Czym jest kolekcjonerstwo. Jak wygląda pasja. Być może zainteresować Cię koszulkami. Lub nawet zainspirować do rozpoczęcia swojej własnej przygody z nimi. Sprawdziłem statystykę i ten artykuł ma już ponad 25 tysięcy znaków ze spacjami. U mnie to standard, ale na ogół raczej jest to dłuższa forma. I mimo tego, nie zdążyłem przekazać jeszcze tak wielu rzeczy, które bym chciał.

Dlatego napiszę Ci jedno – liczy się Twoje podejście. Dla Ciebie to Twoje życie i życie Twoich bliskich jest najważniejsze. Nie moje i moja kolekcja. Możesz to potraktować jako rozrywkę, artykuł dobry do kawy czy chęć popatrzenia na jakiegoś odklejeńca. Jest to jak najbardziej ok. Bo nie masz żyć tym co tutaj zobaczyłeś, tylko stworzyć coś co Cię mega satysfakcjonuje w swoim życiu. Mogę być twoją inspiracją. Drogowskazem. Ale swoje życie musisz wziąć w swoje ręce.

Dlatego odnajdź swoją pasję. Jeżeli ją masz, to rozwijaj i kontynuuj. W życiu są różne momenty. Radości jak ten, który mam podczas pisania tego tekstu, ale także smutku i zwątpienia. Ja tego wszystkiego doznaję, bo także jestem człowiekiem. Z perspektywy lat w kolekcjonerstwie powiem Ci jedno – nigdy się nie poddawaj. Warto się w tych słabych chwilach wstrzymać z pochopnymi decyzjami. Żeby później nie żałować. Wszystko zależy od Ciebie i Twojego podejścia.

Ale skąd brać takie koszulki?

Jeżeli już zbierasz lub chcesz zbierać trykoty, to jest tylko jedna zasada do której obowiązkowo musisz się stosować – oryginalność. Nie ma sensu zbierać podrób. Jak chcesz mieć podróbki, to idź do hurtowni, kup białe koszulki po kilka złotych, dwa flamastry i namaluj sobie herb. Tyle są warte wszystkie fejki.

Całą reszta zasad jest dowolna. Profil Twojej kolekcji zależy od Ciebie. Ona ma zadowalać Ciebie i tylko Ciebie. Nie mnie i innych w Internecie. Ciebie 🙂

Będąc początkującym nie wiedziałem gdzie szukać oryginalnych trykotów. W Polsce znajdziesz tylko największe zespoły i… w zasadzie tylko z obecnego sezonu. Ewentualnie poprzedniego. Tyle. Skąd więc brać inne modele? Egzotykę? Mniejsze reprezentacje? Dziwadła czy motywy zwierzęce? I jeszcze żeby były to oryginały?

Wielokrotnie zadawałem sobie to pytanie. Dziesięć lat w koszulkach oznacza mnóstwo przeżyć, kontaktów oraz nieocenione doświadczenie. Wszystko to przerodziło się w odpowiedź, którą jest mój sklep z trykotami piłkarskimi – Świat Koszulek Piłkarskich:

Stwórz swój własny Świat Koszulek Piłkarskich! (klik)

W tym miejscu ja ręczę za oryginalność każdej koszulki. A rynek w bardzo ciekawy sposób mi odpowiedział. Dla przykładu podam Ci ciekawostkę – w 2022 roku sklep sprzedał więcej koszulek reprezentacji Hondurasu niż… Hiszpanii 😉

Wszystkiego kolekcjonerskiego! 🙂

500 koszulek piłkarskich

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *