Przebiłem barierę połowy tysiąca koszulek piłkarskich, więc nadszedł czas na pierwszy artykuł z cyklu Q&A. Zachowam się jak jaskiniowiec i przedstawię tę historię obrazkowo ;p
Wybrałem po 6 zagadnień z Facebooka i Twittera, ponieważ właśnie tam wrzuciłem posty, abyście zadawali pytania. Wy pytacie, a ja odpowiadam.
Michał Uszpulewicz: Pięć wymarzonych koszulek, które chciałbyś posiadać w swojej kolekcji. A może już takie udało Ci się zdobyć?
Lubię marzyć. Na pewno byłaby to wyjazdówka reprezentacji Polski z 1993 roku. Użyta tylko w jednym meczu. Na Wembley przeciwko Anglii. Dorzuciłbym także koszulkę mojego ukochanego Manchesteru United z okazji 50-lecia katastrofy w Monachium. Także użyta tylko w jednym meczu. Były to derby z City. Nie odchodząc od tematu, domówka na europejskie puchary z sezonu 1998/99 w której to „Czerwone Diabły” sięgnęły po potrójną koronę.
Na liście pożądanych koszulek jest także domowy model jednoczęściowego Kamerunu z 2004 roku. Mam wyjazd i trójkę. Brakuje mi jej do posiadania całego zestawu jedynych jednoczęściowych strojów w historii piłki. Świat widział tyle wspaniałych projektów, że aż nie wiem co wymienić jako ostatni trykot… Pierwsza do głowy przyszła mi koszulka Hull City z 1992 roku. Przedstawiała ubarwienie tygrysa. Uwielbiam zwierzęta i tygrysy, dlatego tak zapadła mi w pamięć. Cudo!
Pat Buj: Jak wpadłeś na pomysł stworzenia sklepu z koszulkami? Czy to był twój pomysł, czy kogoś z twoich bliskich?
Poprzez irytację oczywiście. W Polsce prawie nic nie dało się kupić. Istnieje kilka sklepów, które oferują koszulki tylko i wyłącznie największych i najbardziej znanych zespołów z aktualnego sezonu. Zbierając więc same nówki z kompletem metek, co ja mogłem w naszym kraju zdobyć? Odpadły mi wszystkie skarby znajdowane w lumpkach, bo 99,9% ciuchów tam jest używane.
Byłem zmuszony kupować niemalże wszystko poza Polską. A gdy zacząłem zamawiać koszulki z przykładowo Australii czy RPA, to życie mnie szybko nauczyło, aby brać po dwie. Zdarzało się nie raz, że trykot docierał z wadą, uszkodzeniem, z urwanymi metkami itd. Koszulki zaczęły się więc z czasem odkładać. Zatem pomysł rodził się w mojej głowie przez około 2-3 lata. Choć w zasadzie nikt o nim nie wiedział. Dopiero gdy czułem, że nieuchronnie zbliża się jego realizacja, plany poznała moja żona, a następnie rodzina.
I tak oto Świat Koszulek Piłkarskich jest jedynym miejscem w Polsce, w którym można kupić egzotyczną koszulkę lub trykoty sprzed lat, ale wciąż w stanie nowości. I przy okazji nie martwić się o ich oryginalność, bo ten ciężar biorę na siebie.
Tomek Fronc: Geneza nicku?
Teraz to mnie wyśmiejesz. Gdy byłem gówniakiem w podstawówce to grałem w Plemiona. Taka przeglądarkowa gra. Żeby być blisko z kumplami na mapie, zakładaliśmy wiele kont. Usiadłem więc i wpisywałem najpierw postaci z książek, które przeczytałem. Byłem akurat po lekturze „Dzieci kapitana Granta”, więc jednym z nich był Paganel.
Jak mi się pokończyli bohaterzy, których znałem, to trzeba było wpisywać losowo z klawiatury. Więc wklikiwałem byle co. Tia i co dalej? Może Tian? Nie no, za krótkie. Tiande. O, może być. I tak to się toczyło, a jednym z nich było słowo Tianse. Tak wiem, wielka kreatywność kierowała moim młodym umysłem, gdy zmieniałem jedną literkę 😉
Z tych wszystkich kont, dwa miały dobrą lokalizację. Właśnie Paganel i Tianse. Jednak gra lepiej mi wyszła na Tianse i… od tamtej pory ten nick ze mną został. Ba! Przez lata myślałem, że to nic nie znaczące słowo. Aż mi się zachciało wklepać je w słownik, kliknąć „wykryj język” i wyskoczył chiński. Różnie to tłumaczą, bo chińskiego nie ogarniesz, ale oznacza coś w stylu „aura”. W kontekście pogody. Aura, kolor nieba czy z jego pomocą można także określić porę dnia.
Przez mój nick miałem kiedyś ciekawą sytuację. Zrobiłem sobie kilka nadruków na koszulkach do noszenia, o takich:
Pewnego razu podszedł do mnie facet, z którym znałem się z widzenia. Zapytał czy mówię po chińsku lub mam jakieś powiązanie z Chinami, skoro noszę na plecach chińskie słowo? Okazało się, że żona tej osoby jest Chinką i uczyła go swojego języka. Powiedział mi, że właśnie nauczyła go tego słowa w kontekście koloru nieba.
Tak oto Tianse został ze mną na już kilkanaście lat. Potem dołożyłem do niego 17, bo to liczba mojego życia. Prześladuje mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I w sumie… cieszę się, że wtedy lepiej mi poszła gra na Tianse. Jakoś tak chyba lepiej mi z tym nickiem, niż gdybyś dziś czytał ten artykuł na stronie paganel17.com ;p
Mateusz Mika: Z założenia zbierasz koszulki bez nadruków. Uważasz że historia którą pisze klub jest ważniejsza i to się zapisuje głównie w pamięci i encyklopediach? Czy masz jakiegoś piłkarza na myśli któremu byś poświęcił opis do danej koszulki tylko ze względu na personę która w niej grała?
Piłkarze przychodzą i odchodzą. Kluby czy reprezentacje trwają. W dodatku, nigdy nie byłem zwolennikiem kultywowania jednostki – wychowałem się na sir Alexie Fergusonie. Między innymi dlatego zbieram koszulki bez personalizacji (dochodzą także aspekty techniczne). Zdarzają się absolutnie wybitni piłkarze. Nie zaprzeczam. Ani nie neguję chęci ich posiadania na plecach trykotu. Po to mamy wolną wolę, aby każdy wybrał co chce. Mi nic do tego co wisi w innej szafie niż moja.
Owszem, mógłbym poświęcić opis jednemu piłkarzowi, czy wręcz powiązać dany model z nim. Piłka zna takie przypadki, że zawodnicy sięgają szczytu lub robią coś tak nieprawdopodobnego, że nie da się nie widzieć danego zawodnika, gdy tylko spojrzy się na koszulkę. Jednak mimo tego, do kolekcji wziąłbym czyste plecy. Piłka nożna to nie skoki narciarskie. Jeden model zakłada kilkudziesięciu piłkarzy w trakcie sezonu. I oni wszyscy pracują na to, co zespół osiąga. Moim celem i marzeniem jest zachowywanie historii właśnie zespołów, a nie jednostek. Dlatego wszystkie koszulki w mojej szafie mają czyste plecy.
Robert Brankiewicz: Fantasy booking – tworzysz swój własny klub piłkarski, jakie ma koszulki i kto jest producentem?
Jako, że jestem diabełkiem w sercu, to na pewno mój klub miałby kolorystykę jak Manchester United. Kręciłbym się więc wokół czerwonych, białych, czarnych i niebieskich (ale takich granatowych, nie błękitnych jak City) kolorów.
Natomiast koszulki musiałyby mieć motyw zwierzęcy. W herbie widniałby piękny i dostojny, ale zarazem groźny i agresywny, biały tygrys bengalski. Uwieeeeeeelbiam je! Łatwo więc już sobie wyobrazić, że trykoty miałyby powiązanie właśnie z tymi pięknymi zwierzętami. Z Macronem z pewnością dogadałbym się na jakieś wciskające w fotel tłoczenie tygrysa albo piękny śnieżnobiały projekt z czarnymi pasami rodem z prześlicznego futra 😉
Pat Buj: Dlaczego właśnie w twoim sercu jest Manchester United? Jak to się stało, że właśnie Czerwone Diabły (wiem, że nie każdy w życiu dokonuje dobrych wyborów żeby kibicować Realowi )
Właśnie dlatego, że nie każdy potrafi podejmować dobre wybory 😉 To znaczy mieć za menedżera taką legendę jak sir Alex Ferguson. To właśnie Szkot, a nie żaden piłkarz, sprawił, że zainteresowałem się Manchesterem United. A wraz z biegiem czasu, zacząłem z tym zespołem sympatyzować. Napiszę o tym oddzielny artykuł, bo to dłuższa historia. To jest prawdziwa legenda futbolu o której, jeżeli dożyję, będę opowiadać kolejnym pokoleniom 🙂
Mariusz Popławski: Wymieniłbyś całą kolekcję na nowe Audi RS4?
Otóż… nie. Jestem fanem Audi A8. Tak więc żadna wersja „czwóreczki” ani żadnego innego modelu mnie nie interesuje. Mam też swoje konkretne upodobania co do ósemki, więc nie wziąłbym pierwszej lepszej.
W ogóle mam wrażenie, że jestem dość mocno poukładanym człowiekiem na wielu płaszczyznach, przez co życie staje się prostsze. Obserwuję u innych mnóstwo problemów i dylematów, które wynikają właśnie chociażby z racji braku posiadania ukochanego modelu auta. Chodzą, szukają, zmieniają, zastanawiają się. Kręcą się pół roku jak gówno w betoniarce, czyli bez celu. Wybierz sobie swój ulubiony klub, ulubiony model pojazdu (jeżeli lubisz motoryzację i robi Ci to różnicę czym jeździsz), ulubioną kobietę Twojego życia, odnajdź swoją pasję i poświęć się temu wszystkiemu. Zobaczysz wtedy jak fajne może być życie. I że nagle zewnętrzne „rozpraszacze” zanikają, bo tak naprawdę Cię nie interesują, więc nawet nie zwracasz na nie uwagi.
Ale w takim razie, czy wymieniłbym całą kolekcję na nowe Audi A8? Też nie, bo wtedy nie miałbym już co sprzedać, żeby zapłacić za OC 😉
Marcin Mnich: Zdarza Ci się je nosić? Czy masz jakąś partię do noszenia, a reszta wisi i nigdy nie zostanie ubrana, choćby nadarzyła się super okazja?
Nie. Koszulki które są w kolekcji, a więc na tym blogu, nigdy nie są noszone. Każda jest z kompletem metek w stanie nowości i w takim stanie je przechowuję. Jeżeli chcę jakiś model mieć także do noszenia, to kupuję drugą. Jedna idzie do szafy, a tę kolejną odmetkowuję i zakładam na siebie. Z trykotami reprezentacji Polski czy Manchesteru United bywa tak, że czasem kupuję wręcz po 3 sztuki tej samej koszulki. Jedna dla szafy, druga dla żony i trzecia dla mnie. W tej kolejności, rzecz jasna ;p
Mateusz Żurek: Jaki jest klucz według którego zbierasz?
Na dziś wygląda w ten sposób, że każda koszulka w kolekcji musi spełnić poniższe wymagania:
- tylko koszulki piłkarskie
- oryginały
- tylko modele, które były w oficjalnym użytkowaniu
- rozmiary męskie od S do XXL (żadnych kobiecych, dziecięcych itd.)
- tylko stroje boiskowe, a więc te modele w których grali zawodnicy
- oznacza to, że bez żadnych treningówek, bluz, reprodukcji i innych
- również bez prototypów
- tylko w stanie nowości wraz z kompletem metek
- bez personalizacji na plecach
- tylko dwa najwyższe rodzaje – repliki oraz meczówki
- bez autografów
Adam Jaworski: Czy masz w planach jakiś limit w kolekcji?
Kiedyś zadałem to pytanie na głos. Oczywiście od razu pomyślałem o mojej ukochanej liczbie, czyli o 17-stce. Dodałem dwa zera i wyszło 1700. Coś mało. Byłbym u celu za kilkanaście lat. A co z resztą życia? Wtedy moja kochana żonka powiedziała – no jak to ile? Oczywiście, że 17 tysięcy.
Nie powiem, sam się wtedy przeraziłem 😀
Adrian: Mole i inne zagrożenia. Jak chuchasz na zimne?
Dobra wiadomość dla wszystkich. Mole nie jedzą materiałów sztucznych, takich jak przykładowo poliester. Gdy więc ktoś mi życzy, żeby mole zżarły koszulki (zdarzyło się), 99% z nich jest bezpiecznych. Narażone na niebezpieczeństwo są tylko te, które posiadają naturalne materiały jak np. bawełna. Czyli głównie starsze modele, które liczą już sobie kilkadziesiąt lat. Ale bez obaw, jeżeli przykładowa bawełna jest domieszką, to mole wpierniczą tylko ją. Reszta zostanie ;p
Hurpatos: Jak je konserwujesz? Jak je myjesz? Przecież się kurzą i od starości żółkną.
Adam Jaworski: Czy w jakiś szczególny sposób zabezpieczasz koszulki?
Podepnę te dwa pytania w jedno. Jest kilka zagrożeń, na które należy zwrócić uwagę. Po pierwsze wilgoć. Ona niszczy wszystko. Należy więc unikać wysokiego poziomu wilgoci w miejscu przechowywania koszulek. W zasadzie, wilgoci należy unikać zawsze i wszędzie.
Druga sprawa to promienie UV, które znajdują się w świetle słonecznym. Trykoty muszą być zatem chronione przed słońcem. Powinny być przechowywane w zaciemnieniu. Po to, aby promienie UV nie rozbijały koloru, co prowadzi do jego degradacji. Potocznie mówimy, że coś wyblakło na słońcu. Ewentualnie może zżółknąć. A więc do ciemni z nimi i po kilkudziesięciu latach nie powinno być na nich żadnego śladu.
A gdy wrzucisz je do zamkniętej szafy, trudno powiedzieć, żeby się tam brudziły czy kurzyły. Owszem, kurz się zawsze dostanie, ale to też zależy co w danym pomieszczeniu robisz. Dużym źródłem kurzu jest np. pranie. Odizoluj je albo zainwestuj w suszarkę, a zobaczysz, że nagle masz mniej kurzu. Wystarczy więc od czasu do czasu odkurzyć w danym pomieszczeniu i to tyle.
W dbaniu o koszulki nie ma żadnej wielkiej filozofii. Ani to nie jest jakoś szczególnie trudne. Trykoty pod tym względem są bardzo wdzięczne, gdyż tak naprawdę niewiele potrzebują, aby być w znakomitej kondycji nawet za kilkadziesiąt lat. Powieś nową koszulkę w ciemnej (zamkniętej) szafie, a za 30 lat wyciągniesz ją taką, jak wieszałeś. I to nawet nie muszą być drzwi, bo ja stosuję grubą zasłonę. Wybrałem takie rozwiązanie, aby móc ją zdjąć i widzieć całą szafę, gdy mam taką zachciankę lub potrzebę. Ot, co 🙂
Kiedy kolejne Q&A?
I czy w ogóle będzie? Dobre pytania, które tym razem są skierowane do Ciebie. Daj mi znać co sądzisz o tego typu artykule i czy chciałbyś w przyszłości przeczytać następne Q&A?
Komentarz do “Geneza nicku? Wymieniłbyś całą kolekcję na nowe Audi RS4? – Q&A 1”
prosimy więcej edycji Q&A wiele pytań a jeden Mateusz