Lubię kanał Miłośników Czterech Kółek prowadzony przez Michała Jesionowskiego. I nie ukrywam, że tytuł tego artykułu jest zainspirowany serią prowadzoną przez Micha – dziwne historie warsztatowe. Wiesz za co pałam sympatią do niego? Za to jaki jest. Szczery chłop. Jak ma powiedzieć coś, co jest niewygodne, po prostu to zrobi. Nie będzie owijał w bawełnę, ani zakrzywiał rzeczywistości. I chyba po poprzednich artkułach koszulkowego fejka się przekonałeś, że także nie wstrzymuję języka, gdy tego wymaga sytuacja.
W tym tekście będę dużo opowiadać. Nawet gdy moje anegdoty i historie Cię zanudzą, to na pocieszenie, po nich dostaniesz dobre rady, dzięki którym nie będziesz łatwym celem nawet dla naprawdę pomysłowych oszustów. Da się przechytrzyć każdego szmaciarza, tylko… trzeba wiedzieć jak. Inaczej możesz zostać bezbronną ofiarą. Serio. Kreatywny oszust wyroluje Cię tak, że zostaniesz na lodzie w samych gaciach. I jeszcze jakby tego było mało, w świetle prawa, to Ty będziesz winny, a nie on. Tak, tak, pomimo że w rzeczywistości on Cię oszukał, będzie miał dowody na to, że Ty jesteś oszustem. Niemożliwe? A jednak. I nie pytaj skąd wiem…
Dekada życia z koszulkami sprawiła, że mam o czym opowiadać. Dzięki tym przeżytym sytuacjom nauczyłem się bronić przed oszustami. Czas, abyś i Ty to potrafił. Gotów? Zapinamy pasy i jazda.
1. Wyjechałem w interesach
Mam wrażenie, że ta historia jest tak stara, jak zwód Robbena na lewą nogę. I wciąż działa. Ja zaś kiedyś łykałem tego typu kity jak pelikan, dlatego zacznę właśnie od Polaków, którzy w magiczny sposób znaleźli się do Azji.
Nie rzadko szukając koszulek, natkniesz się na lokalizację sprzedawcy podaną w Chinach, Tajlandii, Indonezji czy innym kraju z tamtego regionu. O dziwo, sprzedawca odpisze Ci na tyle poprawną polszczyzną, że uznasz – oho, to nie może być obcokrajowiec. Na pewno nie jakiś Azjata. Wiadomość będzie też zawierać polskie znaki, co tym bardziej wzbudzi Twoje zaufanie. Czasem, mimo lokalizacji podanej na drugim krańcu świata, będziesz mógł zadzwonić na polski numer telefonu ;p
Jak to się stało, że wiele osób w mgnieniu oka teleportowało się do takiego Guanghzou? Nie łudź się, nie ruszyli dupska z miejsca. Nadal są w Polsce, tylko na trackingu paczek z aliexpress sprawdzili przez jakie miasta one idą i aby być zupełnie wiarygodnym, wpisali sobie właśnie to miasto jako lokalizację. Następnie mogą zupełnie serio udawać, że tam są i daną paczkę wysyłają.
To zaś otwiera bramę ku wymyślaniu najznamienitszych kłamstw. Standardowa paczka zagrań to:
- jestem tu na miejscu, dzięki temu mam koszulki prosto od producenta,
- wyjechałem, aby ominąć pośredników,
- pracuję tu na miejscu dla największych producentów koszulek, dlatego mam do nich bezpośredni dostęp,
- tu jest inna waluta, dlatego mogę kupować koszulki dużo taniej niż w Europie,
- mam dostęp do outletów, jakich nigdzie indziej nie ma.
I tak dalej. Jako nieświadoma rybka, otwierałem usta z wrażenia i myślałem – no genialne! Gość wyjechał, omija wściekłych hurtowników, a ja jeszcze mam szczęście że na niego trafiłem. Taki był mój pomyślunek…
Prawda jest zgoła odmienna. Nikt nigdzie nie wyjechał. Jeżeli ktoś wykasuje Cię za fejka powiedzmy 120-150zł, to wiesz co robi? Gdy mu wpłacisz kasę i podasz dane do wysyłki, otwiera azjatycki portal, wyszukuje ten model który u niego kupiłeś i składa zamówienie na Twoje dane. Ile kosztuje tam podróbka? Średnio 20-30zł. W tym jest już wysyłka do Europy. Czyli taki oszust skasuje stówę albo nawet więcej, za to, że zamówi na Ciebie nic nie wartą szmatę. Kilkanaście kliknięć myszką. I kilka ściem wcześniej. Gotowe.
Nie wierz w żadne tego typu bajki. Nawet gdyby ktoś faktycznie wyjechał, to… koszulki tam na miejscu są w tych samych cenach. Albo nawet jeszcze droższe niż u nas. Poważnie. Dodatkowo żadna legalna fabryka nie sprzeda oryginału nikomu, poza producentem, który je zamawia. W dodatku, tylko producent lub jego oficjalny kanał dystrybucji może wprowadzić dany towar na dany obszar, np. do Europy. Gdybym chciał sobie kupić koszulki prosto z fabryki w Chinach, to jest to nielegalne. Nie ma takiej opcji. I nie przeszłoby to kontroli celnej. Mówię Ci to jako właściciel legalnego sklepu z oryginalnymi koszulkami piłkarskimi, a nie bajkopisarz.
Najlepszą ściemą jaką w tym temacie spotkałem, było jak ktoś wpisał sobie jakąś firmę właśnie z Guanghzou. Podróby zamawiał od kogoś w innym mieście, ale to właśnie Guanghzou było portem, w którym paczki opuszczały Chiny. Wszystkie więc tam szły. Oszust tłumaczył mi, że on jest tam na miejscu, a fabryka z której bezpośrednio zamawia… jest właśnie w innym mieście. I procedura wygląda tak, że ja zamawiam u niego, a on wtedy przekazuje to zamówienie tej fabryce. Ona zaś wysyła do niego w Chinach. On tam jest, więc weryfikuje poprawność dla mojego BEZPIECZEŃSTWA i dalej paczka leci do mnie. I żebym miał pewność, że tak będzie, to zobaczę tę drogę paczki na jej śledzeniu. Fajna bajeczka, co? I faktycznie… tak było. Wyruchał mnie, gdy byłem w tym temacie zupełnie zielony.
Gdzie jeszcze jest haczyk dla kupującego w takiej historii? Paczka z nielegalnym przedmiotem w środku jest zaadresowana na dane kupującego. Oszust tak jakby pozostaje w cieniu tej transakcji – nie ma go w papierach. Jeżeli kontrola celna zatrzyma taką paczkę, a na prześwietleniu wykryją zastrzeżony znak towarowy, czyli przykładowo logotyp firmy, to jak myślisz, do kogo uderzą? Nie, nie będą szukać chińczyka, który widnieje tam jako nadawca. Od razu skierują się do adresata – kupującego. To oznacza nieprzyjemności. Służba celna oraz producent, lub jego przedstawiciel prawny w danym kraju, będą się domagać, jak się pewnie domyślasz, kasy. Kancelarie prawne nawet latami potrafią słać wiadomości, listy i ugody do podpisania, które zmuszają do pokrycia kosztów utylizacji nielegalnego przedmiotu oraz pokrycia strat materialnych producenta, jakie ten podrobiony przedmiot mu wyrządził. O jakich kwotach mowa? Od kilkuset do kilku tysięcy złotych nawet w przypadku… jednej podróbki. Poczytaj sobie płacz i lament nieświadomych ludzi, którzy w ten sposób zostali nabrani przez sprytnych oszustów, a potem mieli górę stresu i problemów. Google jest pełne takich historii.
Jak widzisz, taki model działania, nie tylko pozwala oszustowi budować historie, które dla nieświadomych osób brzmią bardzo racjonalnie, ale jednocześnie zdjąć z siebie ryzyko poniesienia odpowiedzialności karnej za wprowadzenie podróby na terytorium Polski, czyli Unii Europejskiej. Przerzuca je na nieświadomego kupującego. Sprytne?
Na tym polega właśnie ich tłumaczenie, że oni są pośrednikami i nie odpowiadają za towar, który jest wysłany. Bzdura. Po pierwsze, doskonale wiedzą co zamawiają i że są to podróby. Ma więc tu zastosowanie art. 286 Kodeksu Karnego, czyli oszustwo oraz wprowadzenie w błąd. Moc prawną ma także artykuł 305 Prawa Własności Przemysłowej. Sprzedawca ma obowiązek wiedzieć co zamawia, czyli w jakiej transakcji pośredniczy. Do jego obowiązku należy między innymi wiedzieć, że przedmiot który zamawia musi być podrobiony, gdyż oryginalny na teren Europy może zostać wprowadzony tylko i wyłącznie oficjalnym kanałem dystrybucji. Mimo więc faktycznego fizycznego „wyczyszczenia się” z roli importera podrobionego towaru, wciąż pozostaje odpowiedzialny za to, co i u kogo zamawia. Oszustom błędnie się wydaje, że piorą lewą kasę i pozostają czyści jak łza.
Powtórzę raz jeszcze – jako właścicielowi legalnego sklepu w Polsce nie wolno mi jest kupić koszulek producentów, którzy są obecnie w Europie od np. legalnej hurtowni z Chin, Indonezji czy jakiegokolwiek innego kraju. Takiej, która tam zaopatruje legalne sklepy w towar. I ma oryginały. Rozmawiałem o tym z kilkoma firmami, które zawodowo zajmują się importem towarów z Azji do Polski. Usłyszałem wyraźne – to zostanie zatrzymane na granicy i nie przejdzie kontroli celnej. Producenci nie potwierdzą oryginalności dlatego, że ten towar nie został wprowadzony przez nich na obszar, na którym się znajduję. Jest to niezgodne z prawem konkurencji. Zresztą jeden z gigantów branży sportowej w Europie kiedyś pominął oficjalne kanały dystrybucji wprowadzające towar na nasz kontynent i… przegrał sprawę w sądzie.
Obowiązkiem sprzedawcy jest wiedzieć co robi i w jaki sposób. Możesz sobie ściągnąć do Europy koszulki marki, która np. nie posiada przedstawiciela prawnego tu na miejscu. Ona w ten sposób nie reguluje przepisów oraz kanałów, którymi ich towar ma prawo do Polski oraz Unii Europejskiej się dostać. Znalazłeś lokalnego producenta z Chin, Tajlandii albo innego kraju? Dajmy na to firmę „ABC produkuje się”. Nie ma ich w UE i dogadałeś się z nimi na kupno ich towaru? To jesteś czysty. Takie rzeczy możesz legalnie zaimportować. Nie zrobisz tego jednak z żadną znaną marką jak Adidas, Nike, Puma, Umbro itd. Nawet, gdybyś kupował oryginalne przedmioty tych firm w tamtejszych hurtowniach. Jest to zabronione. Koniec. Kropka. Chcesz kupić = zapraszamy do naszych hurtowni na terenie UE. Wiedza o takich rzeczach leży w obowiązku każdego sprzedawcy.
To, że o tym ktoś nie wie, nie zwalnia go z odpowiedzialności karnej. Gdy złamiesz przepis ruchu drogowego, o którym nie wiedziałeś (zdarzyło mi się gdy byłem młodzianem ;p) nikogo nie interesuje Twoja niewiedza. Moim obowiązkiem było go znać, gdy wsiadałem za kółko. Nie znałem, więc zapłaciłem mandat. Poniosłem karę. I nikogo nie interesuje czy ja o tym wiedziałem, czy nie, bo… nieznajomość prawa nie zwalnia z jego obowiązywania. Gdy nie miałem własnego sklepu, to także nie wiedziałem o takich przepisach. Jednak gdy jestem właścicielem, to leży w moim obowiązku. Dlatego teraz Ci o tym piszę. Żeby dać Ci do ręki broń, którą skrócisz o głowę wszystkich oszustów, gdy będą próbować Cię oszukać.
W przeciwnym wypadku wyobraź sobie sytuację, że każdy dealer narkotyków otwiera sklep, w którym uprawia dropshipping – pośredniczy w umowie i zamawia nielegalne towary na swojego kupca. Otwierasz taki sklep, a tam same twarde narkotyki. Obowiązkiem sprzedawcy jest wiedzieć, że narkotyki są zabronione literą prawa. Tak czy nie? To samo tyczy się podrobionego towaru. Sam widzisz, że gdyby taka forma handlu nielegalnym towarem była legalna, czyli faktycznie wykorzystywała lukę prawną „pośredniczenia w transakcji”, to szybko znalazłaby odzwierciedlenie w innych branżach, a jednak… handlarze narkotykami tego nie robią. Przypadek? Nie sądzę.
2. Wysyłka z Polski oznacza oryginał?
W takim razie, czy jeżeli wysyłka nie jest z Azji, tylko z Polski, możesz być spokojniejszy o oryginalność? Absolutnie… nie. Cwaniaków nie brakuje, dlatego z czasem konkurencja wzrosła. Coraz więcej osób wpadało na genialny plan wirtualnego wyjazdu po koszulki prosto do producentów. Wtedy wysyłka stała się wyróżnikiem. Dokładnie był nim czas dostawy przesyłki.
Zamiast miesiąca oczekiwań, paczka wysłana z Polski często trafiała do klienta na drugi dzień. Stało się to na tyle dużą kartą przetargową, że oszuści zaczęli zamawiać podróby do Polski na siebie (lub na tzw. słupy). W ten sposób przemycali podróby na teren kraju – po jednej w paczce. Drobnica, czyli małe paczki, mają największe szanse powodzenia przelecieć przez kontrolę celną bez zatrzymania. I wtedy tacy oszuści wystawiali podróby, dumnie reklamując się ekspresową wysyłką. Bo z Polski, a nie jak konkurencja, miesiąc czekania.
Przy małym ryzyku, a dużym zysku, opłacało im się to. Kupując podjeby po 2 dyszki sztuka, to sto sztuk kosztowało zaledwie 2000zł. Kasując na lewo po 120zł za sztukę, zarobek na czysto wynosił… 10 000zł. Bez podatku, bez księgowości, bez faktur. Czysty lewy piniądz. Dlatego oszuści tak prężnie działali i kombinowali. I działają do dziś!
Po co zapierniczać na etacie, skoro lekko możesz oszukać setkę ludzi i mieć dwie albo trzy wypłaty za kilka kliknięć? Właśnie dlatego rynek podrób jest tak potężny i rewelacyjnie rozwinięty. Oszuści zarabiają kokosy. W przeciwnym razie… kto by się tym zajmował i co ważniejsze, po co? Nie daj się zwieść na żadną historię wyssaną z palce czy gwarancję „wysyłki z Polski”. Tylko dofinansujesz czarny rynek i nieuczciwych ludzi, a w zamian dostaniesz bezwartościową szmatkę. Dobry deal? Tylko dla jednej strony i nie jest nią kupujący.
3. „Przeszczep” metek
Pierwsze dwa punkty, to wersja light. Przejdźmy do konkretów. Historia miała miejsce, gdy już byłem nieco załapany w trykotach. Potrafiłem więc rozpoznawać oryginalność z niezłą skutecznością. Oszust wymyślił sobie sposób na tanie posiadanie oryginałów. Ja mu zaś jedną z oryginalnych koszulek zrefundowałem, zostając bez kasy i z podróbką w ręce. Otóż wykonywał mały zabieg, który medycyna nazwałaby przeszczepem.
Znalazłem ogłoszenie koszulki z obecnie wtedy trwającego sezonu. Cena wynosiła 220zł. W oficjalnej dystrybucji była promocja, że ten model kosztował 270zł. Ogłoszenie nawet o tym wspominało, że koszulka otrzymana w prezencie, ale nietrafiona. Z racji, że można ją kupić za 270, on odsprzeda za 220. Wrzucił wszystkie zdjęcia – począwszy od metki papierowej, wszywki ze środka, przez wszystkie detale. Oryginał na 100%. Nie było opcji, aby to był fejk.
Dogadałem się i zamówiłem. Otworzyłem paczkę i… w środku był fejk z etykietami od oryginału. Udało mi się znaleźć jeszcze 2 osoby, które oszukał w ten sposób. 270 za trykot na promce plus nawet 3 dychy za fejk = 300zł. Ja mu zapłaciłem 220, czyli… miał oryginał za 80zł. Prosty manewr – zdjąć metkę z żyłki z oryginału i założyć na podróbę. Gdy wydaje Ci się to trudne, podstawowa metkownica to koszt kilku dolców. Możesz więc nawet przeciąć żyłkę w oryginale, a następnie w kilka sekund z nową żyłką przyczepić ją do podróby.
Jaka była jego reakcja, gdy napisałem z pytaniem o co chodzi? Że on wysłał koszulkę ze zdjęć, więc żebym nie próbował go oszukać. Według niego to ja wcześniej miałem podróbę. Tak więc oskarżył mnie, że to ja podmieniłem koszulki, chcąc odesłać mu fejka. Nie mogłem mu nic zrobić. Prawnie byłem na przegranej pozycji. Wtopiłem. Było słowo przeciwko słowu, a jedyne dowody, czyli zdjęcia z aukcji, były po jego stronie. W dodatku, były to zdjęcia oryginalnego trykotu. I co w takiej sytuacji? Ano… można się przed tym obronić. Czytaj dalej, to dowiesz się w jaki sposób.
4. Podróbka w Sports Direct
Bezczelność oszustów nie ma absolutnie żadnych granic. W pewnym stacjonarnym sklepie Sports Direct (nie pamiętam w którym), jeden z moich czytelników znalazł identyczny rodzaj oszustwa, jak ten, który dopiero Ci opisałem – podróbę z oryginalną metką na żyłce. Oznacza to, że oszust podmienił ją w sklepie, zostawiając tam fejka, a wynosząc oryginał. Sytuacja miała miejsce 2-3 lata temu. Z tego co wiem, to mój czytelnik po konsultacjach ze mną i ustaleniu, że to jest podrobiona koszulka, poinformował pracowników o tej sytuacji. Nie wiem jak się sprawa zakończyła. Czy pracownicy zdjęli ją z oferty? A może ktoś kupił? Nie znam finału, ale…
Uważać trzeba wszędzie. Dosłownie. Po ziemi chodzą skurwiele, którzy mają tak nędzne życie, że pójdą do sklepu, aby podmienić podjebkę za 2 dychy na oryginał. I nikt o tym nie wie. Nie jest tego świadomym. Przecież pracownik co dzień nie będzie chodził i sprawdzał tysięcy metek asortymentu. W żaden sposób nie winię tu żadnego sklepu, który został w ten sposób oszukany. Z drugiej strony miej świadomość, że możesz wbić do legalnego i renomowanego sklepu, złapać wieszak, zapłacić kilka stów za trykot i wyjść z… nic nie wartym fejkiem. Oczywiście, jest to przysłowiowy przypadek „jeden na milion”, ale zawsze może się zdarzyć.
Spodziewałbyś się takich akcji? Nie? To właśnie po to tworzę ten cykl artykułów, żebyś miał świadomość otaczającego Cię świata.
5. Uratuje Cię tylko jeden detal
Na koniec zostawiłem najbardziej grubą historię. Jest ona zbliżona do przeszczepu metki, tyle że jeszcze bardziej bezczelna.
Sprzedawca miał same oryginały. Wszystkie trykoty które pokazywał na były legitne. Gdy tylko padało pytanie o metki, bez problemu wysyłał wszystkie w mgnieniu oka. Jakakolwiek wątpliwość? Robił zdjęcie detalu i od razu słał. Nie było do czego się doczepić. Jakby tego było mało, nie ukrywał się. Pokazywał siebie, swoje zdjęcia – wszystko oczywiście w koszulkach. I to oryginalnych. To widać – nie myśl, że jak nosisz podróbę, to nie widać że masz szmatkę na sobie. Widać, widać. To żeś Ty ślepy, nie oznacza, że inni też. Potem się okazało, że zdjęcia były kradzione.
Kupiłem trykot u niego. W cenie takiej, jak jakieś 10 fejków. Otworzyłem paczkę, a w środku… podróba. Standardowo, zwróciłem się z pytaniem o co chodzi i schemat działania podobny jak przy przeszczepie – ja wysłałem oryginał. Pokazałem wszystkie zdjęcia. W paczce była koszulka ze zdjęć. A jak chcesz mi powiedzieć, że nie, to idę na policję. I ja mam dowody, a Ty jakie?
Załatwił mnie jak leszcza. Absolutnie nie byłem w stanie nic zrobić. Mogłem tylko pukać się w czoło. Po jakimś miesiącu, gdy skargi na niego się nasiliły, że inni też otrzymali podróby, facet się rozpłynął. Zniknął z neta i cześć. Po czasie pojawiał się inny profil i stosował ten sam manewr. W ten sposób kasował po 200-250 za fejka wartego 2-3 dychy. Miał więc lekko 2 stówki na jednym oszustwie. I same zdjęcia oryginałów na dowód, co sprzedaje. W związku z tym, wiele osób nawet nie sprawdzało co dostali, tylko cieszyli się z oryginału, którego nie mieli – zaufali. Gdybym poszedł z tym na policję, byłbym z góry przegrany. To ja nie miałem dowodów, a on miał. Z faktów wynikało, że to ja byłem oszustem, który zamówił oryginał i chciałby zwrotu kasy odsyłając nic nie wartą podróbę. Gość zostawiał ludzi na lodzie w samych skarpetkach i śmiał się im w twarz.
Istnieje jedna rzecz, która uratuje Cię przed każdego rodzaju oszustwem. Nie ważne jak bardzo będzie wyrafinowana menda, na którą niestety trafisz. Udupisz każdego oszusta. Tylko musisz posiadać… wideo z nagrania otwarcia paczki. Jest to dowód nie do zbicia. Dlaczego? Ponieważ masz dowód rzeczowy – obraz zarejestrowany przez obiektywne urządzenie jakim jest oko obiektywu. Nazwa przypadkowa? Może. Jednak to jest bat na oszustów.
Pamiętaj, aby takie wideo nagrywać z głową. Nie zapominaj jej mieć przy sobie w przypływie emocji i podniety na wyczekiwany trykot. Najpierw wyraźnie pokaż etykietę przewozową, aby jednoznacznie było widać kto jest adresatem oraz nadawcą, jak i numer listu przewozowego. Następnie pokaż paczkę z każdej strony, że jest nienaruszona – nie była otwierana, a więc nikt nie ingerował w jej zawartość. Dopiero potem ją otwórz i wyciągnij zawartość. Ja zawsze pokazuję, że z paczki wyciągnąłem wszystko co było, więc obiektyw zagląda do opakowania, aby pokazać że jest puste – ten myk uchronił kilka razy przed oszustem, który sprzedawał na lewo, ale powiedział że jak zgubiłem paragon, to zwrotu nie przyjmie. Paragon, którego nie było, ale jeśli nie pokażesz środka, że wyjąłeś wszystko, on powie że wyrzuciłeś z opakowaniem. Ludzie się na to nabierają, bo są nieświadomi, że… paragon nie jest wymagany do zwrotu produktów, ale w tej chwili to pominę. Wracając do nagrania, dopiero wtedy rozkładam zawartość i ją oglądam. Sprawdzam oryginalność oraz brak uszkodzeń. Jeżeli cokolwiek znajdę, robię zbliżenie na wszystko co mi się nie podoba. Tak, aby było widoczne na materiale wideo.
Nie zliczę, ile razy ratowało mi to dupę. Ba! Stwierdziłem, że przykozaczę i świadomie dam się podejść temu co pokazywał oryginały, a wysyłał fejki. Założyłem nowe konto na portalu aukcyjnym, żeby w żadnym wypadku mnie nie rozpoznał i zamówiłem na inne dane. Płaciłem z innego konta – nie ze swojego jak dobrze pamiętam, tylko dziewczyny, żeby się nigdzie moje nazwisko nie pojawiło. Tak jak się spodziewałem, przyszedł fejk. Prawdopodobnie była ta sama osoba, tylko kolejne fałszywe dane osobowe. Albo postawione na słup typu żul spod sklepu, który chętnie da dowód za dwie flaszki, aby na niego sobie założyć konto.
Ta sama gadka – ty jesteś oszust, wysłałem oryginał, bo ja mam tylko oryginały, a chcesz mi oszuście podróbę odesłać! Widać było, że nabrał już sporej pewności siebie. Ja zaś wrzuciłem film z otwarcia paczki na YouTube i mu go wysłałem. Postawiłem krótkie ultimatum. Najpierw kasa, potem jakakolwiek odsyłka. Jak nie, to idę z tym na policję. Pamiętam, że coś tam najpierw wyzywał. Następnie wypisywał, że jakim prawem ja udostępniam jego dane na YT. Olałem to, zamiast wchodzić w beznadziejne dyskusje. Efekt? Szybko zmiękł. Bez problemu odzyskałem kasę, a jego aktualne fejk konta po tej akcji szybko poznikały. Taki kozak był. Oczywiście, że po jakimś czasie znów pojawił się pod innymi danymi.
Nagranie wideo to Twój świadek
Od czasu gdy zostałem w ten sposób oszukany, nagrywam otwieranie paczki od każdego podmiotu, który nie jest obdarzony moim zaufaniem. Gorąco rekomenduję Ci to podejście. Prawo jest tak skonstruowane, że to Ty jako odbiorca musisz udowodnić, że w paczce było coś innego, niż to co zadeklarował nadawca. Smutne, ale prawdziwe. Dlatego nagrywaj. Wystarczy wziąć do ręki smartfon, puknąć kilka razy w ekran i już masz dowód rzeczowy, który może być jedyną bronią w walce z oszustem. Gdy w paczce wszystko się zgadza, usuwasz nagranie i po sprawie 🙂
Wszystkim od zawsze powtarzam – nagrywaj. To nie jest wielki wysiłek. Poproś kogoś, aby przez chwilę potrzymał telefon, a w tym czasie mając dwie wolne ręce, szybko rozprawiasz się z paczuchą i jej zawartością. Nawet jeżeli jesteś początkujący w koszulkach piłkarskich, a w związku z tym nie jesteś w stanie od ręki rozpoznać oryginalności, to nagraj koszulkę z jej wszystkimi detalami i metkami. Zakończ nagranie i na spokojnie zrób sobie reaserch. Jeżeli coś okaże się nie tak, to i tak masz to na filmie, bo nie wiedząc co pokazać, pokazałeś wszystko.
Nagrywanie paczek to procedura obowiązująca nawet w moim sklepie. Hooooo, jakie się dzieją cuda przy współpracy z hurtowniami! Ludzie kochani, tu to jest dopiero burdel. Zdarzyło mi się zamówić towar z niemieckiej hurtowni sportowej. Zamówienie składało się z trzech faktur. W paczce był towar z dwóch. Nie było więc 1/3 rzeczy. I co? Hurtownia na każdą wiadomość odpisywała formułkę kopiuj-wklej „u nas na magazynie tego towaru nie ma, więc został wysłany”. Chcesz być kilkaset euro netto w plecy? I jeszcze zapłacić od nich 23% VAT’u? Tak, tak, zapłacić VAT za towar którego nie otrzymałeś. Fajnie, co? Uroki prowadzenia firmy 😉
Po ich trzech wiadomościach „my towar wysłaliśmy, do widzenia” odpisałem, że może i wysłali, ale nie do mojej firmy. Przedstawiłem dowód w postaci filmu z rozpakowania paczki – link do prywatnego filmu na YouTube. W odpowiedzi od razu otrzymałem stosowną fakturę, która sprostowała sytuację. Co by było bez? Mój sklep dostałby pewnie jeszcze ze 30 informacji kopiuj-wklej, że towar wysłany i nara. Ile w plecy? Kilkaset €, plus 23% VAT’u od tego nieotrzymanego towaru.
Powtarzam wszystkim – nagrywaj. Nawet swoim klientom mówię – nagrywaj otwarcie paczki, gdy dostajesz ją z mojego sklepu. Ja nie mam, to znaczy mój sklep, nie ma nic do ukrycia. Śmiało, włącz telefon i nagraj. Co Ci szkodzi? Wiem, że dwójka klientów nawet podesłała filmik z rozpakowania i było tam widać, jak się ucieszyli z tego co dostali. I to jest mega zajebiste! 🙂
Tak więc wbijaj i znajdź coś dla siebie 😉
Stwórz swój własny Świat Koszulek Piłkarskich! (klik)
Wtopiłem nie raz, po to abyś Ty nie musiał
Człowiek uczy się na błędach. Wyświechtane powiedzenie mówi, że lepiej uczyć się na cudzych, niż na swoich, bo… nie kosztują. Tyle, że ja nie miałem miejsca, które by mogło mnie uzbroić w taką wiedzę jak ta, którą dziś Ci tu dałem. W konsekwencji nie mogłem uchronić się przed niektórymi oszustwami. Dlatego się tym dzielę. I jeśli udało mi się Ciebie uchronić, a w zasadzie to twój portfel, to wrzuć mi małą część tego, co dzięki mnie zaoszczędziłeś:
Uchroniłeś mnie przed oszustem, chcę Ci podziękować 🙂 (klik)
Dzięki!