Piszę ten artykuł ze sporym opóźnieniem. Czasem tak mamy, że tworzymy album po czasie, aby móc wrócić do swoich wspomnień. Dwie setki nie brzmią imponująco na imprezie, ale gdy wspominałem o tylu koszulkach piłkarskich, na twarzach rozmówców… cóż, malowały się już przeróżne miny ;p
Postanowiłem więc, że w słoneczny dzień, gdy na niebie nie będzie nawet najmniejszej chmurki, wyniosę koszulki na dwór. Albo na pole. W zależności z którego regionu Polski jesteś, to tej wersji używasz. Nazbierałem trochę kocy, prześcieradeł i pościeli, aby mieć na czym rozłożyć zawartość szafy i… wziąłem się do roboty.
Making of
Nic tak nie ciekawi jak kulisy, prawda? Piękne zdjęcia, idealni ludzie, rewelacyjne studia nagraniowe. Internet pokazuje nam persony i sceny sukcesu. Gdy przez lata harujesz jak wół i w końcu osiągniesz coś godnego uwagi, wtedy wszystkie światła i obiektywy przez 5 minut na Ciebie patrzą. Pokazują światu. Oto kolejny, któremu coś się udało. I za chwilę o Tobie zapominają. Media mamią nas w ten sposób, że na świecie są tylko tak zwani „ludzie sukcesu”. Osoby, którym coś wyszło. Udało się. A nam, w tym zwykłym szarym życiu, nie pozostaje nic innego, jak ich podziwiać.
Stek bzdur. Życie to nie jest wyreżyserowany film. Nie składa się z samych pięknych scen. Obiektyw pojawia się wtedy, kiedy mu się to opłaca. Poza nim jest praca. Mnóstwo roboty i wyrzeczeń. Nie zapomnij o tym, że za każdym fajnym zdjęciem stoi włożony przez kogoś trud.
To nie jest tak, że jestem kimś, bo zebrałem ileś tam koszulek. Przeciwnie. Popatrz tylko. Wziąłem tyle szmatek ile tylko znalazłem i zakasałem rękawy.
Tak wyglądała baza mojej zabawy. Następnym krokiem było rozplanowanie w jaki sposób układać koszulki, aby 200 sztuk zajęło właśnie takie pole powierzchni.
Słoneczko, szafa na piętrze, więc grube dupsko się nieco spociło ;p
Efekt przerósł oczekiwania
Mógłbym pokazać Ci taką foteczkę i…
… się nią polansować. Uciąć temat. Pochwalić się, że ja coś tam mam i tyle. Jednak to nie w moim stylu. Za twardo stąpam po naszej kochanej planecie. Nic by Ci to nie dało. Co Cię interesuje jakiś leszcz ze stosem materiału? Dlatego chcę Ci pokazać, że za taką fotką nie stoi nic nadzwyczajnego. Nic, czego nie byłbyś w stanie zrobić.
Ok, przyznam, że dla mnie wyszło mega fajnie. Jak to mój kochany tata powiedział – dobrze że tam grubasie wlazłeś, to przynajmniej jest punkt odniesienia i widać ile ich tam jest 😀
Trudno się… nie zgodzić ;p
Dla mnie to zdjęcie jest efektem wieloletniej pracy. Chcę Ci powiedzieć, że stoi za nim mnóstwo godzin spędzonych nad koszulkami. Na nauce ich standardów, obowiązujących praw, odróżnianiu oryginałów od podrób i całej masy związanych z nimi aspektów. Zawiera ono wiele fajnych chwil, trafionych zakupów i radości. To czego nie jest w stanie w żaden sposób ukazać, to ile czasu, nerwów i trudu, wszystko kosztowało. Pomijając zupełnie aspekt materialny.
Paradoksem pokazywania osiągnięć jest fakt, że nie widać na nich wszystkich porażek, które po drodze były. A one zawsze są. Widzisz tam ile razy zostałem oszukany? Ile razy wciśnięto mi podróbę i… kasa poszła do oszusta, a ja zostawałem ze szmatką do wyrzucenia? Ile razy ktoś przysyłał zniszczony trykot, choć miał być nowy? Czy widać tu hejt, który był we mnie wymierzony? Nie raz słyszałem, że mi się „we łbie pojebało żeby zbierać jakieś szmaty” -> dosłowny cytat. Pierwszy z brzegu, żeby gorszych wiązanek nie przytaczać.
Dzielę się tym z Tobą w jednym celu. Żebyś nie myślał, że życie to bajka. Przeciwnie. To 5 minut radości na takiej fotografii, obłożonej kilkuletnią pracą i poświęceniem. Tylko nikt o tym nie mówi, bo to nie jest wygodne. Społeczeństwo chce patrzeć na sukces, a nie na długą i wyboistą drogę, która do niego prowadzi.
Po drugiej stronie obiektywu
Naprawdę byłem szczęśliwy z efektu, jaki uzyskałem. Tym bardziej, że nie jestem „kimś” w ogólnym tego słowa rozumieniu. Ot, zwykłym chłopakiem ze wsi. Zorganizowałem kilka płacht materiału, pobiegłem po koszulki i zwykłym telefonem pstryknąłem fotkę. Czy jest w tym coś nadzwyczajnego?
Nie było studia. Nie było profesjonalnego sprzętu. Nie było filmowców, światła, a potem postprodukcji. Zajumałem nie swoje laczki, wlazłem na nieco już krzywą drabinę aluminiową i… no i musiałem jeszcze powiedzieć swojej kochanej żonce, aby wzięła głowę z kadru 😉
Udało mi się zrobić jeszcze jedną fajną fotkę. Tak mi się przynajmniej wydaje. O taką:
I tu też nie stoi za tym żadna magia. Po prostu padasz na kolana i pstrykasz 10 fotek, aby potem jedną wybrać.
Twoje chęci są najważniejsze
Piękny Internet to zakłamanie rzeczywistości. Patrząc na niego, nie dochodzi się w miejsce z którego jesteśmy dumni. Sprawia, że pozostajemy biernymi obserwatorami. Prowadzi nas do myślenia – on to miał szczęście, udało mu się, pewnie miał znajomości, ewentualnie… on to ma fajne życie. Owszem, są wyjątki jak wszędzie. Jednak za zdecydowaną większością ludzi na których patrzysz w ekranie swojego smartfona, stoi ciężka praca. Następnym razem więc pomyśl – wow, ciekawe ile go kosztowało dojście w to miejsce? Co musiał poświęcić?
Dlatego nie oglądaj się na te piękne fotki. Pracuj. To Twoje chęci oraz Twoja „brudna i niewidzialna” w necie praca są w stanie doprowadzić Cię w miejsce, w którym chcesz być. Nic więcej. Bez niej nie ruszysz z miejsca. Stawiaj czoła kolejnym przeciwnościom, bo sukces jest miarą przezwyciężonych porażek.
Pokazałem Ci dziś, że za mega fajnymi fotkami, kryje się robota. Czasem ciężka harówka. Nie przypadek. Nie splot losów. Nie wygrana na loterii, o której marzysz. To są setki malutkich i konsekwentnych kroków. Które musisz sam zrobić.
Tak jak wspomniałem, piszę ten artykuł ze sporym poślizgiem. W momencie jego publikacji brakuje mi mniej niż 10 koszulek do… posiadania 500 koszulek. Tak, dobrze widzisz. Do połowy tysiąca. Dwa i pół raza tyle, co na fotkach w tym artykule. To co Ci więc przekazałem pochodzi ze znacznie szerszego spojrzenia niż tylko te 200 sztuk.
Wtedy mnie one cieszyły, ale nie zatrzymałem się. Powoli i konsekwentnie buduję kolekcję. Krok po kroczku. Dosłownie. Dodaję dwie koszulki tygodniowo. Minęły około 3 lata i z dwóch setek, jest już prawie pięć. Jednak to były 3 lata sumiennej pracy. Środa i niedziela to publikacja nowego trykotu. Zawsze jednorazowo tylko jedna nowa koszulka.
Jak widzisz, bez fajerwerków. Bez wielkich powiększeń kolekcji. Bez rzutów, że nagle mam kilkadziesiąt więcej. Bo to nie procentuje. Samodyscyplina, która prowadzi do sumienności i regularności, jest kluczem. Rób małe kroczki, a gdy po latach obejrzysz się przez ramię, będziesz zaskoczony jak daleko jesteś. O wiele dalej, niż gdybyś sprintował, zatrzymywał się, biegł, odpoczywał, znów biegł i tak w kółko. Mogłoby Ci się wydawać, że jesteś nie wiadomo jak daleko, a tymczasem będziesz daleko za kimś, kto cały czas sumiennie swoim tempem posuwał się do przodu. Musisz zrozumieć, że to rzeczy pozornie małe prowadzą do rzeczy wielkich.
Życzę Ci wytrwałości w tym co robisz. Wtedy z pewnością przyjdzie taki czas, że pstrykniesz lans fotę w ciemnych okularach 😉